Szukając dziś jednej rzeczy w "archiwach" natrafiłam na zdjęcia biżuterii, którą robiłam 6-7 lat temu. :) Stwierdziłam, że się z Wami tym znaleziskiem podzielę. To były moje początki prób z koralikami i sutaszem. Powstało o wiele więcej takich "dzieł", ale niestety nie wszystko uwieczniłam na zdjęciach.
Pierwszy komplet miał być na mój ślub. Ale ostatecznie go nie założyłam, bo kupiłam inną sukienkę niż planowałam i do niej nie pasował. Powędrował do innej panny młodej, mam nadzieję, że była zadowolona. :)
I was looking for something in my 'archives' and I found photos of jewellery I made 6-7 years ago. :) I decided to share this finding with you, That was the very beginning of my attempts of beading and soutache. There were many other 'works' like that, but unfortunately I didn't took photos of all of it.
First set supposed to be for my own wedding. Eventually I didn't put it on, because dress I bought was different then I planned and this set didn't fit her. It went to another bride and I hope she was pleased with it. :)
Bransoletki robiłam dla moich Sióstr. Morskie dodatki to coś, co lubią, wzór miał więc nawiązywać właśnie do tego. Powiem szczerze, że byłam wyjątkowo zadowolona z tego, jak wyszły mi te morskie stworzenia. :) Bardzo lubię też to, jak wyglądają hematytowe kulki w samej bransolecie.
I made this bracelets for my Sisters. They like marine accessories very much, so design was suppose to reminds of it. To be honest I was exceptionally pleased how I managed to make that sea creatures. :) I like also how the hematite spheres look in the bracelet.
A to jedyna rzecz, którą zrobiłam dla siebie, i która u mnie została. :) Sutasz jako technika to coś, co uwielbiam. Bardzo często do tego wracam, wykorzystuję jako dodatek itd. Większość ozdób wykonana w ten sposób jest jednak dosyć ciężka, rozbudowana, bardzo bogata. A tak dla siebie samej to wolę nieco drobniejsze rzeczy. Wyszło mi więc coś takiego. Uwielbiam kryształki Rivoli. :)
And this is the only thing I made for myself and it stayed with me. :) Soutache as the technique is something I love. I get back to it often, use as something extra etc. Majority of ornaments made that way is usually rather heavy, axpanded and very reach. And for myself I prefer a little bit smaller things. So I made something like this. I love Rivoli crystals. :)
Wrzucam też przy okazji zdjęcie z wyzwania.
I'm adding photo from the challenge on the occasion.
Dzień 4. Rodzina | Day 4. Family
Sutasz jest niezwykłą techniką. Pracochłonny, ale można z niego wyczarować baśniowe ozdoby. Twoja biżuteria prezentuje się okazale i jak wszystko co robisz jest bogata w detale. Zwłaszcza marynistyczne bransoletki mnie urzekły. A wyzwaniowe zdjęcie urocze. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Nano! :)
UsuńWyprodukowałam trochę takich okazałych rzeczy, teraz staram się robić taki bardziej filigranowy sutasz. Wychodzi lepiej lub gorzej. ;)
Morskie bransoletki podobają się też właścicielkom, nawet je czasem zakładają. ;)
Sutasz to jest to czego nie znam i nie umiem i nie myślę uczyć się :P
OdpowiedzUsuńnie znaczy, że nie podoba mi się :D
W Twoim wykonaniu to niczym dzieła sztuki <3
Dzień 4 - super :)
Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. :) Dla mnie najgorsze jest utrzymanie symetrii, ale tak to jakoś idzie. :)
Usuńmam czerwone sutaszowe kolczyki ktore dostałam w drodze wymiany ,i bardzo je lubie, bo sa lekkie, wiec jakies małe kolczyki i owszem
OdpowiedzUsuńsutasz jest bardzo ładny ,ale kompletnie nie współczesny, nawet z boho słabiutko mu idzie,bo jest za bardzo rokokowy
bardzo fajna ta zabawa z wyzwaniem:)) trzymam kciuki
Dzięki Aniu, przydadzą się. :) Byle by tylko znalazła czas - pomysły mam. :)
UsuńSutasz jest specyficzny. O ile "wszystko" mi się podoba, to sama nie noszę. Choć widziałam ostatnio piękne połączenia sporych kolii z takimi najprostszymi, zwiewnymi bluzkami i zapaliło mi się "chcenie". :D
Biżuteria jest piękna... A zdjęcie rodziny... takie prawdziwe. Zachwycam się Twoimi pracami i podziwiam cierpliwość do sutaszu :)))
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Bardzo Ci dziękuję. :) Cieszę się ogromnie, że podobają Wam się zdjęcia. Ja mam ogromną frajdę z wymyślania, poza tym to mnie odrywa trochę od różnych zmartwień. Tym bardziej znajduję motywację, gdy wiem, że Wam się je przyjemnie ogląda. :)
UsuńPotrzeba odskoczni, żeby nie zwariować :) I serio się podoba, choć sama jestem minimalistką w noszeniu ozdób :)
UsuńDziękuję. :)
UsuńŚliczna biżuteria i śliczne zdjęcie na wyzwanie!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Do zdjęcia pożyczyłam wózek i bobasa od Córki. :D
UsuńZabawki naszych pociech są wprost nieodzowne! ;)
UsuńDokładnie tak. :)
UsuńPrzyznam, że sutasz bardzo mi się podoba. Jest taki romantyczny. Ślubny komplet rzucił mnie na kolana. Jak pójdę na emeryturę, to może załapię się na jakiś kurs i też się nauczę. W rodzinnym zdjęciu podziwiałam nie tylko scenkę, ale i wózeczek, jest cudny. Będąc dzieckiem marzyłam o takim malutkim wózeczku z kiosku RUCHu, był metalowy z płócienną budką, ale kosztował dla mnie astronomiczną cenę, coś chyba 25 zł. Dziś ocalałe egzemplarze kosztują jeszcze drożej :(
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Dziękuję. :) Kursów nie trzeba, tylko cierpliwości... I tak się człowiek na własnych błędach uczy (coś o tym wiem).
UsuńWózeczek jest od zestawu Steffi z bliźniakami. Nie jest na pewno taki ładny, jak ten o którym piszesz, ale jest w zasięgu ręki. ;)
The wedding set is lovely, I'm glad another bride completed her wedding gown with it :-). I love the other sets as well!
OdpowiedzUsuńThe photo for the challenge is great! It's a cute family, the stroller is a nice piece!
Thank you Millicent. :) I'm glad too. :)
UsuńTaking photos for this challenge is great fun. :)
Śliczna biżuteria. Podziwiam zamiłowanie do robienia takich misternych rzeczy. Zdecydowanie technika nie na moje nerwy :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Ja uwielbiam takie dłubanie, byleby tylko mieć chwilę spokoju. :D
UsuńBiżuteria fantastyczna! Ślubny komplecik zachwycił mnie bardzo.
OdpowiedzUsuńSutasz jednak nie dla mnie, nerwus jestem i w dodatku w gorącej wodzie kąpany. Wszystko ma być zrobione już, w tej chwili, natychmiast!
Zdjęcie z wyzwania super.
Dziękuję. :) Trochę było mi żal, że go ostatecznie nie założyłam, ale mam nadzieję, że komuś sprawił dużo radości. :)
UsuńA wiesz, że ja też tak mam? Jak coś wymyślę, to musi być tu i teraz. Najchętniej rzuciłabym wszystko i siadła do owego pomysłu. No ale nie zawsze się da, więc pewnie niektóre z takich idei nigdy nie zobaczą światła dziennego, bo jeśli nie mogę czegoś zrobić od razu, to często się zniechęcam...
Kamelia jesteś super uwielbiam Twój blog
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie witam u siebie i dziękuję za przemiły komentarz! Zapraszam ponownie jak najczęściej. :)
UsuńZdolniacha z Ciebie :D.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki! :)
UsuńPiękna biżuteria, zwłaszcza morskie bransoletki i komplecik ślubny. Jak zawsze, podziwiam Twój talent.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki! :)
UsuńBransoletki z morskimi stworzeniami skradły moje serce! Świetny pomysł, pierwszy raz widzę takie wzory! Masz wyobraźnię :) Od siebie mogę polecić sutasz acetat - jest sztywniejszy, lepiej się układa i o wiele łatwiej się nim szyje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, taki komplement od Ciebie jest dla mnie bardzo miły. :) I serdeczne dzięki za radę, bo to bardzo cenna dla mnie informacja.
UsuńTa technika jest mi zupełnie obca i jakoś nie mam odwagi za nią się zabrać...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zdolności, podziwiam kreatywność, podziwiam gotowe prace, które chętnie nazwę dziełami sztuki, bo na to zasługują :-)
Kolejne zdjęcie z Rodzinką jest prześliczne :-)
Ogromnie dziękuję za wszystkie komplementy! Bardzo mnie cieszy i mobilizuje do dalszej pracy, gdy czytam tak miłe słowa. :)
UsuńKamelio!!! nawet nie potrafię sobie
OdpowiedzUsuńwyobrazić, ile czasu zajmuje sutasz -
podziwiam, podziwiam, podziwiam -
morskie stworzonka to jest to , co
kocham bez pamięci - kolorystyka, wzór,
dobór koralików - BAJKA!
co do symetrii - osobiście lubuję się w
asymetrii - choć harmonijne powtórzenie
elementów łagodzi myśli i oczy, taaak...
Dziękuję! :) Morskie stwory w każdym wykonaniu są urokliwe. Sutasz jest czasochłonny ogromnie, ale ma wiele zalet. :)
UsuńSymetria jest czasem konieczna, a jak nie wychodzi, to zamiast łagodzić gra na nerwach. :D