Róż, tiul i balowe suknie to zdecydowanie coś, co kojarzy się z lalką Barbie. Zwłaszcza z okresem lat 90-tych, kiedy takich kreacji było pełno na półkach z produktami Mattela.
Trochę ponad dwa lata temu uszyłam podobne suknie, również w tym stylu - prezentowałam je w poście z okazji 60-tych urodzin Barbie. Dziś, zaglądając do tego archiwum, ciężko było mi uwierzyć, że minęło od tego momentu tak dużo czasu.
Wróćmy jednak do dzisiejszej sesji. Modelką została Millie, a dokładniej panna Fashionistas numer 92 (przesadzona oczywiście na ruchome ciałko). Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powinnam była jednak wybrać jakiejś Superstarki, ale ostatecznie padło na młodszą wersję Barbary. ;)
Pink, tulle and ball gowns are definitely something you associate with a Barbie doll. Especially with the 90's, when there were plenty of such creations on the shelves with Mattel products.
A little over two years ago, I sewed similar dresses, also in this style - I presented them in the post for Barbie's 60th birthday. Today, looking at this archive, it was hard for me to believe that so much time has passed since then.
But let's go back to today's session. The model is Millie, Fashionistas #92 (switched on made to move body, of course). For a moment I wondered if I should have chosen a Superstar girl, but in the end I decided that a younger version of Barbara will be just right. ;)
Szycie tego typu strojów zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój. Trochę z sentymentu - w końcu na lata 90-te przypadał ten kawałek mojego dzieciństwa, gdy akurat bawiłam się lalkami i panna w takiej sukni byłaby spełnieniem marzeń. Wtedy jednak tworzyłam stroje z apaszek mojej babci, omotanych wokół lalki i przewiązanych zwykle tasiemką w pasie, które spełniały funkcję sukni dla księżniczki. ;)
Lubię takie szycie również z tego powodu, że ułożenie tych wszystkich warstw satyny, tiulu, falbanek i innych takich zawsze stanowi wyzwanie w tak małym rozmiarze. I jak już się uda, to daje wielką satysfakcję. :)
Przyznam Wam się jednak, że ten nieszczęsny gorset układałam chyba przez pół dnia, bo okazało się to trudniejszym niż zakładałam na początku. Nie zawsze więc idzie gładko. ;)
Sewing these types of outfits always puts me in a good mood. A bit of sentiment - after all, the piece of my childhood, when I was playing with dolls and a bride in such a dress would be a dream come true, fell in the 90s. At that time, however, I created outfits from my grandmother's scarves, wrapped around the doll and usually tied with a ribbon at the waist, which served as a dress for the princess. ;)
I like this kind of sewing also because putting all these layers of satin, tulle, frills and other such things is always a challenge in such a small size. And when it succeeds, it gives great satisfaction. :)
I must admit, however, that I was arranging this unfortunate corset for half a day, because it turned out to be more difficult than I assumed at the beginning. So it doesn't always go smoothly. ;)
Suknia uszyta jest z różowej satyny i tiulu. Jak wspomniałam wyżej, drapowany gorset sprawił mi najwięcej problemów. Góra sukni ma białą podszewkę. Dół, oprócz spódnicy z satyny, ma jeszcze dwie warstwy tiulu w kropeczki. Z tego samego tiulu uszyłam bufiaste rękawki. Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem maleńkich kokardek na ozdobę. :)
The dress is made of pink satin and tulle. As I mentioned above, the draped corset caused me the most problems. The top of the dress has a white lining. The bottom, in addition to the satin skirt, has two more layers of polka dot tulle. I made puffed sleeves from the same tulle. I couldn't help but add tiny bows for decoration. :)
Zapięcie z tyłu, na zamek błyskawiczny.
Closure on the back, with zipper.
Część sesji odbyła się na tle surfinii "Night Sky", która (odpukać) rośnie u mnie w tym roku wyjątkowo pięknie.
Part of the session was held against the backdrop of "Night Sky" surfinia, which is growing exceptionally beautiful in my garden this year.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego weekendu. Nie dajcie się upałom!
I cordially greet you and wish you a nice weekend. Be careful with the heat!
Piękna suknia. Ja nie dałabym rady takiej uszyć. Zabrakłoby mi cierpliwości.
OdpowiedzUsuńPs. Cieszę się że wróciłaś :)
Dziękuję. Kwestia sporna - myślę, że dałabyś radę. :)
UsuńI ja się cieszę. :)
Niesamowicie przepiękna kreacja! Cudowna sesja zdjęciowa! Absolutny zachwyt nad wszystkim! Ściskam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki! :) Ściskam również.
UsuńOh so pretty in pink! It's a tunning dress Joanna.
OdpowiedzUsuńBig hugs,
X
Thank you! :)
UsuńHugs!
Suknia idealnie trafia w klimat dawnych, przepysznych, mattelowych kreacji, ale Mattel nigdy nie stworzył niczego tak zachwycającego! Nie mogę się napatrzeć, zwłaszcza na ujęcia na tle surfinii - ta odmiana jest przeurokliwa! Miałam ją na ganku w zeszłym roku, ale mszyce żarły ją bezlitośnie i nijak nie dawało się ich wytępić, po każdym pogromie wracały na nowo :(
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Mam sentymentu do tego okresu Mattela.
UsuńO widzisz. Mam ją kolejny rok z rzędu (tak samo jak moją ukochaną, niemal czarną odmianę, której nazwy nie znam) i jak do tej pory (tfu, tfu) mszyce jej nie tykały.
Absolutely gorgeous!
OdpowiedzUsuńThank you! :)
UsuńNiezwykła kreacja! Idealnie pasuje do delikatnej urody Barbary:))
OdpowiedzUsuńKwiaty piękne i niech kwitną jak najdłużej!
Serdecznie pozdrawiam:))
Dziękuję. :)
UsuńMam nadzieję, że będą kwitły, bo jeszcze pachną do tego. :)
Pozdrawiam!
Przepiękna suknia. Gorset to majstersztyk. Jak Ty w ogóle dajesz radę układać takie drobne szczegóły? Masz jakieś Calineczki do pomocy? Zawsze podziwiam dopracowanie każdego detalu w Twoich kreacjach.
OdpowiedzUsuńSesja to również wspaniała uczta dla oczu.
Dziękuję. :)
UsuńOj powiem Ci, że ten gorset dał mi do wiwatu. ;) Ale jakoś się udało. Za n-tym razem. ;)
Bajeczna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJuż podziwiałam suknię na IG. Chylę czoła przed twoim kunsztem i talentem, szczęka opada z wrażenia. A surfinia jak galaktyka! W sam raz na tło do zdjęć w kimonie na Tanabatę. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńOj, nie wiem, czy się na 7 lipca wyrobię. ;)
It was so much tulle during my kids time and even when I was young. And it is still beautiful! Love the dress and the photos!
OdpowiedzUsuńThank you!
UsuńYes, there was so mych tulle. And everything. Now we have printed plastic fabrics. :/
Och, jaka ona baśniowa! Przepiękna suknia, panna i zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńCudowna suknia w pięknym kolorze. Dziękuję Asiu za dobre słowo i życzę udanego weekendu.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Trzymaj się, Lenko!
UsuńAle zrobiło się bajkowo. Odnoszę wrażenie że Barbie na nich tańczy...
OdpowiedzUsuńa sukienka - dzieło. Dbałość o jakość, dbałość o szczegóły, proporcje...
Serdeczne dzięki. Chciałam dodać trochę bajkowego klimatu - cieszę się, że mi się udało. :)
UsuńSuknia zachwyca!!! Wooow!!!🤩
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńOooo takie różowe klimaty to ja uwielbiam, mnie też kojarzą się z dzieciństwem. Do tej pory uwielbiam bezy, we wszystkich kolorach.
OdpowiedzUsuńJa też kombinowałam stroje dla moich Barbie z apaszek, w ruch szły też haftowane chusteczki babci oraz frotki wszelakie. Niestety, w odróżnieniu od Ciebie, nie posunęłam się dalej w zakresie projektowania i wykonania lalkowych strojów :) polegam na gotowacach...
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. :)
UsuńCzyli apaszki i frotki były powszechnie w użyciu. xD