środa, 30 października 2019

Dzień Horrorów Lalkowych | Dolls Horror Day


Dziś w Kalendarzu Szarej Sowy jest taka oto okoliczność - Dzień Horrorów Lalkowych. Do owych horrorów zaraz przejdę, natomiast zacznę od takiego oto koszmarku, którego widziałam ostatnio w hipermarkecie. Może się śnić później po nocach, prawda?  Och Mattelu, jak mogłeś...

There is the Dolls Horror Day today in Grey Owl's Calendar.  Before I get to it I will show you this little nightmare I've seen in the store recently. You may have bad dreams after that, right? Oh Mattel, how could you...


A teraz właściwe Horrorki. Poniżej jeden z nich w akcji podczas zabierania mi scenografii do zdjęć... ;)

Być może wyglądają niewinnie, być może wydają się słodkie. Ale możecie wierzyć - każda lalka powinna drżeć na samą myśl o nich. Cóż by to było, gdyby wpadła w te plastikożerne paszcze... Strach, rozpacz i dramat!

And now the Little Horrors themselves. First of them below while taking my set design for photos... ;)

They may seem innocent, you may think they cute. But belive me - each and every doll should tremble with fear of them. Oh, what would it be if it fell into these plastic-eating jaws... Fear, despair, tragedy!







Owe Horrorki mieszkają z nami od niedawna, mają 10 tygodni, są napiękniejsze i najkochańsze na świecie. 

A lalki... Nie martwcie się, są bezpieczne. ;)

These Little Horrors have been living with us for a short time, they are 10 weeks old and they are the most beautiful and lovely on the whole world. 

And the dolls... Don't worry. They are safe! ;)





poniedziałek, 28 października 2019

Dzień i noc | Day and night

Fot: Jan Lantis

Dostałam zdjęcia od właścicielki dwóch sukienek, które uszyłam. Wraz z pozwoleniem na ich pokazanie tu na blogu. :) Serdeczne dzięki, Jan! :)

Cieszę się tym bardziej, że sama nie miałam okazji zrobić takiego zdjęcia w duecie. No i jeszcze mogę zobaczyć swoje stroje na tak pięknych modelkach.

Dla przypomnienia, możecie zerknąć na poprzednie posty:

I was sent photos from the owner of two dresses I sewed. With the permission to post them here. :) Thank you so much, Jan! :)

I'm very happy because I didn't have a chance to take o photo of these two togheter. And now I can see my outfits on such beautiful models. 

If you want to remember previous posts, here they are:

Fot: Jan Lantis

Fot: Jan Lantis

sobota, 26 października 2019

Góry i Morze | Mountains and Sea


Biżuterię robię bardzo rzadko. Zwykle dla siebie (raz na sto lat ;)) lub na prezent dla kogoś bliskiego. Tak jest i w tym przypadku.

Bransolety dostały moje Siostry, a wisior został u mnie. 

W każdej pracy wykorzystałam kaboszony z labradorytu. Nazywają go także Kamieniem Słońca i Księżyca lub Świątynią Gwiazd. Myślę, że zasługuje na obie te nazwy, bo jest po prostu piękny. Sięgam po niego kolejny raz - wdzieliście już kiedyś wisior, w którym także go użyłam. 

Gdyby ktoś chciał poczytać bardziej szczegółowe informacje o tym kamieniu - polecam Akademię Biżuterii Korallo, tam jest bardzo ciekawy opis.

I make jewellery very rarely. Usually for myself (once every hundred years;)) or as a gift for someone close to me. This is also the case here.

My Sisters got the bracelets and the pendant stays with me.

In each work I used labradorite cabochons. They also call it the Sun and Moon Stone or Temple of the Stars. I think it deserves both names because it's just beautiful. I reached for it again - you have once seen a pendant in which I also used it.

If anyone would like to read more detailed information about this stone - I recommend Korallo Jewellery Academy (in Polish), there is a very interesting description.


Pierwsza bransoleta to Góry. Kaboszony pełnią tu rolę górskich jeziorek.

Czarne kaboszony są akrylowe. Z koralików użyłam TOHO w różnych rozmiarach, okrągłe i rurki. Do tego fasetowane oponki i łezki, a także Fire Polish.

The first bracelet is Mountains. Cabochons play the role of mountain lakes here.

There are black acrylic cabochons too. I used also TOHO glass beads in different sizes, round and bugle. And faceted beads, round and drops, and Fire Polish.


W zależności od tego, jak pada światło, labradoryt ma zupełnie inny wygląd. Sprawia to odrobinę trudności przy fotografowaniu, ale starałam się Wam pokazać to, jak się niesamowicie zmienia.

The labradorite has an entirely different look depending on the light. It causes little difficulties with taking photos but I tried my best to show you how amazingly it is changing.


Obie bransolety podszyte są naturalną skórą.

Both bracelets has natural leather on the back.


Druga z nich to Morze. Tu koralików jest mniej, oprócz kaboszonu główną rolę gra jedwab shibori. Kupiłam go z ciekawości i od razu mnie zachwycił. Na początku sprawił mi trochę kłopotów, ale potem jakoś poszło.

Oprócz zestawu koralików podobnego do tych przy pierwszej bransolecie dołożyłam jeszcze perły słodkowodne o nieregularnych kształtach. 

The second one is the Sea. There are fewer beads here, the Shibori Silk Ribbon has the main role on a company of the cabochon.  I have bought this ribbon out of curiosity and it delighted me right away. It caused some troubles on the beginning but then somehow it worked.

I used beads similar to the first bracelet and added freshwater pearls with irregular shapes.






Bransolety są dosyć duże, ale właścicielki nie narzekają. :)

Bracelets are pretty big, but the owners do not complain. :)



Na koniec jeszcze mój wisior. Długo zastanawiałam się jak go oprawić i... ostatecznie tego nie zrobiłam. Zawiesiłam go na szydełkowym łańcuszku z koralikami TOHO.

And my pendant at the end. I was thinking how to frame it and... I didn't at the end. I just hang it up on the crocheted chain with TOHO beads.





Coś czuję, że jak tylko kolejny kamyk wpadnie mi w ręce, to nie będę mogła mu się oprzeć... ;)

I feel that as soon as the next stone falls into my hands, I will not be able to resist it... ;)


środa, 23 października 2019

Hippolyta


Dziś nietypowo, bez żadnych uszytków. Różne przypadki/wypadki z ostatnich dni sprawiły, że praca zeszła na dalszy plan. Powoli wszystko wraca do normalności (i oby tak zostało!). 

Nie miałam możliwości odpowiedzieć na Wasze komentarze pod ostatnimi postami, ale nadrobię to, gdy tylko nadarzy się okazja. Dziękuję Wam, że zaglądacie i zostawiacie parę słów. :)

Przedstawię Wam dziś drugą lalkę, którą dostałam dzięki Szwagrowi. :)

Będąc za Oceanem znów odwiedził sklep w poszukiwaniu jakiejś zdobyczy dla mnie. Padło na Hippolitę, którą chciałam mieć już od bardzo dawna. Powiem Wam, że byłam pod wrażeniem - podesłał mi nawet zdjęcia, abym oceniła, czy oczy są równo namalowane. :D

Serdeczne pozdrowienia i podziękowania dla niego! :)

A bit unusual post today, with nothing sewed by me. Many accidents/events during past few days caused that my work has gone to the background. Slowly everything returns to normal (and hopefuly it will stay this way!).

I have not been able to respond to your comments on recent posts, but I will make up for it as soon as the opportunity arises. Thank you all for visiting and leaving a few words. :)

Today I will present the second doll I have thanks to my Brother in law. :)

He was on the other side of the Ocean again and he went to the shop to look for some pray for me. This time it was Hippolyte which I wanted for a very long time. I'll tell you - I was really impressed. He even sent me photos so I could check if the make up is right. :D

Warm greetings and many thanks to him! :)


Hippolita należy do serii Black Label wydanej przy okazji filmu "Wonder Woman". No i nawet nie jest źle, jak na Mattela ostatnich lat. Włosy są co prawda pozlepiane jakimś specyfikiem, ale tylko na czubku głowy, poza tym są niezłej jakości. Zbroja całkiem udana, choć już widzę, że przy "rozbrajaniu" będzie kłopot, bo oczywiście jest w jednym kawałku na lalce. Na razie nie mam jednak czasu na takie zabawy, więc lalka stoi na półce w oryginalnym stroju (niezwykłe, jak na Kameliową pracownię ;)).

Natomiast owa zbroja okropnie ogranicza ruchomość nóg i pozowanie jest do niczego. Poniżej wszystko, co udało mi się osiągnąć w kwestii ustawienia. Szału nie ma.

O ile sylwetka Hippolity jest fajna, jest bardziej muskularna nawet od Mery, to zdecydowanie brakuje stawów w ramionach i udach. Te połowiczne ciałka mtm bardziej irytują niż cieszą.

Hippolyta is one of the dolls from Black Label series that was released on the "Wonder Woman" movie occasion. And it's not that bad for Mattel in recent years. Hair is hard from some gel, but only on the top of the head. And the hair itself is quite nice. The armour is really good, but I'm sure there will be a problem with removing it - it's in one piece, so I will have to break it. But I don't have time for that right now, so the doll is standing in her original outfit on the shelf (how unusual in Kamelia's atelier ;)).

On the other hand the armour greatly limits the mobility of legs. Below you can see all I managed to achive during the photo session. Not impressive at all.

I like the Hippolyte's figure, it's more muscular then Mera's. But it's a shame there are no arm and tight joints. I think that this "almost mtm body" is more frustrating than non-articulated one...






Ogólnie jestem z niej jednak ogromnie zadowolona, ma bardzo ciekawą twarz. Jedną z ładniejszych wśród lalek ostatnich lat. Z pewnością pojawi się nie raz, już po przebraniu w jakieś inne ciuszki. ;)

But I'm really pleased with her. Her face is very intresting. I think she's one of the most beautiful dolls that Mattel released during the last few years. She will appear here fo sure, right after I will sew some other clothes for her. ;)


sobota, 19 października 2019

Ach ta Claire... | Oh that Claire...


Zaczynam się do niej powoli przekonywać. Pisałam w poście "Claire", że nie jest z nią łatwo i zrobienie zdjęć tak, aby wyglądała ładnie sprawie nieco problemu. Ale wydaje mi się, że jest lepiej. Nawet całkiem przyzwoicie. Jakoś tak... oswoiłam się z nią.

I am slowly beginning to like her. I wrote in the post "Claire" that it's not easy with her and taking pictures that she looks nice on them is a bit of a problem. But I think it's better. Even quite decently. Somehow ... I got used to her.


Chciałam trochę nawiązać do mody lat 40-tych ubiegłego wieku. To w tym momencie zaczyna się akcja "Outlandera" - a w końcu jest to postać z tej serii. Jest to jednak bardzo luźna interpretacja, nie ma co dopatrywać się poprawności historycznej. ;)

Strój składa się z golfa w kolorze musztardowym, ceglastej spódnicy, długiej kamizelki i rajstop. Spódnica jest bardzo podobna do tęczowych midi, które szyłam wiosną, ale tym razem dopasowałam ją nieco lepiej do tonnerowskiego rozmiaru RTB-101 oraz wstawiłam zamek błyskawiczny z tyłu. Układa się też troszkę inaczej, ponieważ ma pełną podszewkę.

Na golfie naszyłam trochę koralików. Koralików nigdy za wiele. ;)

I wanted to refer to the fashion of 1940s. It's when the "Outlander's" action begins - and after all she's a character from this series. But it's a very loose interpretation so please, don't look for some historical accuracy. ;)

This outfit consists of mustard turtleneck, burnt orange skirt, long vest and tights. The skirt is very similar to the rainbow midis, which I sewed in the spring. But this time I change a pattern a bit so it fits Tonner's RTB-101 body a bit better and I added the zipper on the back. It also arranges a bit differently because it's fully lined.

I also sewed some beads on the turtleneck. There is never to much beads. ;)







 


Doll Fashion

A tak z innej beczki - mój ogród przeżywa nalot szpaków przez ostatnie dni. Są niczym szarańcza. ;)

Nadlatują stadem kilkudziesięciu sztuk, furkot jest taki, jakby helikopter lądował za oknem. Akcja trwa dosłownie minutę-dwie i znikają. I takich akcji było wczoraj kilka. Zdążyły ogołocić owoce dzikiego wina, których było naprawdę sporo. 

Niestety są wyjątkowo wyczulone na jakikolwiek ruch za oknem i choć skradam się za moim największym fikusem tak dyskretnie jak mogę, to i tak mnie dostrzegą i uciekają. To najlepsze zdjęcie, jakie udało mi się zrobić. ;)

On another subject - there is an invasion of starlings in my garden for last two days. They are like the locust. ;)

They are coming in a flock of several dozens. The flatter is as if the helicopter had landed behind my window. The whole action lasts about one-two minutes and they vanish. And then they repeat it. They managed to eat all woodbine berries. And there was a lot of them.

Unfortunatelly they can see even the slightest movement behind the window and even if I try to sneak behind my biggest ficus tree as discreetly as I can - they still see me and fly away. This is the best photo I managed to take. ;)


czwartek, 17 października 2019

Złota jesień | Golden Autumn


Tak jak obiecałam - dziś zdecydowanie bardziej odpowiedni strój na jesień. :) I zdecydowanie bardziej tradycyjny rodzaj jeansów.

Brianna (Raccoon Doll Daisy) wygrzewa się w słoneczku z książką od Igi. Można tylko pozazdrościć, prawda? ;)

As I promised - much more autumn outfit today. :) And mych more traditional pair of jeans.

Brianna (Raccoon Doll Daisy) is catching the sun sitting with the book from Iga. You can envy that, right?;)



Wkleiłam Briannie nowe rzęsy - stare mocno nadwyrężyły się po wyjeździe do Norwegii. Wybrałam nieco ciemniejszy kolor i jestem bardzo zadowolona z efektu.

I glued Brianna new eyelashes. The old ones were quite damaged after the trip to Norway. I chose a little bit darker this time and I'm glad how it turned out.


Uszyłam jeansy z problematycznego kawałka materiału. Dlaczego problematycznego? W sklepie ogromnie mi się spodobał, sama miałam kiedyś podobne. Kupiłam go bez zastanowienia, miałam co do niego wielkie plany i... okazało się, że ten kolor niezbyt dobrze wygląda na mniejszych lalkach. Dopiero Brianna okazała się na tyle duża, żeby spodnie prezentowały się odpowiednio. 

I sewed this jeans using very problematic piece of fabric. Why problematic? When I saw it in the store I liked it a lot. I used to have jeans like this for myself. I bought it without thinking, I had great plans for it. And... it turned out that it doesn't look good on smaller dolls. Finally Brianna turned out to be heigh enough so the pants for her presents as they should.


Na pewno wiecie jak ciężko ubrać lalkę w ten sposób, aby bluzka dobrze wyglądała po włożeniu w spodnie. Pozwoliłam sobie więc na małe oszustwo - to nie zwykły golf, ale body. ;)

You know for sure how hard it is to dress a doll so that the blouse looks good when put into pants. I allowed myself for a little cheat though - it's not a regular turtleneck, but body. ;)




Zrobiłam na drutach zestaw składający się z szala i czapki. Uwielbiam tą włóczkę, ma domieszkę błyszczącej nitki i jest mięciutka.

Do tego pasowała mi brosza. Kupiłam kiedyś sporo szklanych kaboszonów z motywem drzew, które mi się ogromnie podobają. Po wielu kombinacjach udało mi się zrobić broszę na tyle małą, żeby pasowała do lalki, choć muszę się jeszcze rozejrzeć za drobniejszymi bazami do broszek. Do szala jednak wygląda nieźle i mam nadzieję, że Wam też się spodoba. :)

I knitted a shawl and a hat. I love this yarn. It has a mettalic green thread and is so soft. Looks wonderful.

I wanted a brooch. I bought a lot of glass cabochons with a tree motif once. After many combinations I managed to make the brooch small enough so it fits the doll but I think I need to look for some smaller brooch bases anyway. But I think it looks good with the shawl and I hope you will like it. :)


Taka piękna jesień może trwać jak dla mnie aż do wiosny! :)

Such a beautiful Fall can last until Spring if you ask me. :)


Doll Fashion