wtorek, 19 stycznia 2021

Przerwa od... wszystkiego | A break from... everything

Witajcie kochani. Przerwa w publikowaniu na blogu nieco mi się przedłużyła. Planowałam po świątecznym wpisie zrobić sobie wolne od Internetu przez tydzień, może dziesięć dni. A wyszło nieco dłużej. I powiem Wam, że chyba tego mi właśnie było trzeba. 

Nie porzucam jednak bloga, co to to nie! Myślę jednak, że w tym roku wpisy będą pojawiać się (przynajmniej na razie) nieco rzadziej. Nie martwcie się. Powiem Wam w sekrecie, że mam parę ciekawych rzeczy do pokazania, np. miniaturowe cuda, które ostatnio do mnie trafiły. ;)

Dziś bohaterką będzie jednak lalka, którą dostałam od moich Sióstr na urodziny. :) Miałyśmy z tego niezłą radochę. Ja - bo dostałam lalkę, one - bo twierdzą, że łatwiej znaleźć prezent dla mnie, niż dla kogokolwiek innego. ;) W dodatku zawsze cieszę się jak dziecko. ;)

Hello dears. The pause in publishing on the blog was a bit longer than I thought. After the Christmas entry, I planned to make myself free from the Internet for a week, maybe ten days. And it came out a bit longer. And I will tell you that this is what I needed. However, I do not abandon the blog, no! I just think that this year entries will appear (at least for now) a bit less frequently. But don't worry. I will tell you in secret that I have some interesting things to show, such as miniature miracles that have recently come to me. ;) Today, however, the main character will be a doll that I got from my Sisters for my birthday. :) We had a lot of fun with it. I - because I got the doll, they - because they say it's easier to find a gift for me than for anyone else. ;) And what's more - I'm always happy as a child. ;)


A urodzinowa panna to Barbie Extra #2. Tym razem nie zrobiłam zdjęć w pudełku i oryginalnym stroju. Po Internecie krąży ich jednak bez liku i stwierdziłam, że nie ma co się powtarzać. ;)

Pierwsze co zrobiłam po rozpakowaniu jej, to usunęłam lametę z włosów. Czyli po prostu wyskubałam wszystkie błyszczące nitki - mówię Wam, od razu mi się panna bardziej spodobała. Zresztą to foliowe włosie do niczego mi się nie przyda. A i z czesaniem jest łatwiej bez niego. Zmieniłam jej również fryzurę. W wysokim upięciu wygląda o niebo lepiej, niż w rozpuszczonych włosach. Przeszła też błyskawiczną kurację odchudzającą - wskoczyła na szczupłe, artykułowane ciałko. Niestety nie made to move, bo nie mam na zbyciu ani jednej sztuki w tak jasnym odcieniu. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze gdzieś dopaść ze dwie sztuki joginki w fioletowym topie... Albo i trzy. Łebków o jasnej karnacji do przesadzenia mam aż nadto. ;)

And the birthday lady is Barbie Extra #2. This time I didn't take pictures of her in the box and wearing the original outfit. However, there are a lot of them on the Internet and I thought that there is no need to repeat that. ;) The first thing I did after unpacking her was to remove the shiny mettalic tinsel from her hair. So I just plucked out all the glitter strands - I'm telling you, I liked the girl better right away. Anyway, the shiny strands are of no use to me. And combing is easier without it. I also changed her hairstyle. She looks much better in high ponytail than in loose hair. She also got an instant slimming treatment - she jumped on a slim, articulated body. Unfortunately, I have no free made to move body for her. I hope that I will be able to get two more yoga girls in a purple top soon... Or three. I have so many heads with light skin that need to be switched... ;)


Dzielny rumak, który zapadał się w śniegu po brzuch to Topanga. Pojawił się już kiedyś w innym wpisie, w towarzystwie pozostałych dwóch koni i trzech panien z ekipy Cali Girl. Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć wpis z wiosennej przejażdżki po lesie, to zapraszam. :)

The brave palfrey that sank to his belly in the snow is Topanga. He already appeared in another post, accompanied by the other two horses and three ladies from the Cali Girl crew. If anyone would like to recall the entry from the spring ride in the forest, please do not hesitate. :)


Dzielnie przebijali się przez śniegowe zaspy w ogrodzie. :)

They bravely cut through the snowdrifts in the garden. :)




Wydaje mi się, że ta lalka ma mold Mbili, ale nie jestem w 100% pewna. Nie udało mi się nigdzie znaleźć informacji na ten temat. Będę wdzięczna, jeśli ktoś z Was mi to potwierdzi lub wyprowadzi mnie z błędu. ;)

Jeśli to jest Mbili, to chyba po raz pierwszy w wydaniu innym niż ciemnoskóra dziewoja. Jak dla mnie bardzo udane połączenie, wygląda pięknie.

Co ciekawe w przypadku panny numer 2 z serii Extra makijaż jest wykonany nadspodziewanie dobrze (inaczej niż w przypadku Millie o numerze 3). Nie ma piskelozy, oczy są równo namalowane. Ba! Nawet trafił mi się egzemplarz z dobrym malunkiem ust. Nic, tylko śpiewać pieśni pochwalne na cześć Mattela z tej okazji...

I think this doll has a Mbili headmold, but I'm not 100% sure. I have not been able to find information about this anywhere. I will be grateful if any of you confirm it or correct me. ;)

If this is Mbili, it is probably for the first time when she was released in other version than a dark-skinned girl. For me, a very successful combination, it looks beautiful. Interestingly, in the case of girl #2 from the Extra series, the makeup is done surprisingly well (unlike the case of Millie #3). There are no pixels, the eyes are evenly painted. Ha! I even got a doll with a well done lips print. I should sing a song of praise to Mattel on this occasion I suppose...



Wciąż się zastanawiam, co mnie wzięło na te kolorowo-cukierkowe panny. Przecież to zupełnie nie moja bajka. A tu proszę, tak mi wpadły w oko... :)

A jak temu cukiereczkowi ładnie w chuście, którą zrobiła dla mnie Magdalena. :)

I still wonder why on Earth I have bought these colorful and candy ladies. It's not my cup of tea at all. And here I am, they caught my eye so much... :)

And how pretty this sweet candy looks in the scarf that Magdalena made for me. :)



W trakcie całej sesji padał śnieg. Trochę szkoda, bo zabrakło odrobiny słońca, które wymalowałoby śnieg błękitami. Miałam jednak okazję podziwiać takie widoki niecałe dwa tygodnie temu. :)

Choć generalnie jestem zmarzluchem, w domu siedzę najchętniej pod kocem i z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach, to tegoroczna zima zmobilizowała mnie do wielu spacerów. Myślę, że to dlatego, że już dawno nie było tak pięknie, wręcz bajecznie. A zima, która teraz do nas zawitała przypomina mi te z dzieciństwa. :)

It was snowing throughout the whole session. Too bad, because there was not a bit of sun that would paint the snow with blues. However, I had the opportunity to admire such views less than two weeks ago. :) Although I am generally always cold, I prefer to sit at home under a blanket and with a cup of hot tea in my hands, this winter mobilized me for many walks. I think it's because it wasn't so beautiful, even fabulous, for a long time. And the winter that has come to us now reminds me of those from my childhood. :)
 




Z kolei w ostatni weekend wybrałam się na bieg przez zaspy. ;)

What is more, last weekend I went for a snowdrift run. ;)


A jak u Was? Korzystacie z pięknej zimy? :)

Pozdrawiam Was gorąco!

And how are you? Do you enjoy the beautiful winter? :) I greet you warmly!


 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...