Prawie skończyłam. Brakuje okna, potrzebuję co najmniej drugie tyle słoików na półkach, a na słoiki muszę zrobić odpowiednie etykietki. To zajmie jednak znów sporo czasu i postanowiłam, że nie jest absolutnie konieczne w tym momencie. Niemniej jednak wnętrze prezentuje się już całkiem nieźle i nadaje się do zdjęć. :)
Witajcie w Zielarni u Tove.
I'm almost done. The window is missing, I need at least twice as many jars on the shelves, and I need to make appropriate labels for the jars. This will take a lot of time again and I decided it's not absolutely necessary at this point. Nevertheless, the interior already looks quite good and is suitable for photos. :)
Welcome to Tove's Herbal Shop.
W poprzednim poście pokazałam początki prac nad Zielarnią. Kontynuację rozpoczęłam od regału. I tu okazało się, że należy chomikować wszystkie odcięte kawałki desek i patyczków. Trzeba. Koniecznie. ;) Jak się okazało, udało mi się dobrać z tych resztek odpowiednie kawałki na przegrody w półkach, wykorzystałam znaczną część skrawków, które zostały mi z prac stolarskich przy domu Margaret.
In the previous post I showed the beginnings of work on the Herbal Shop. I started the continuation with the shelf. And here it turned out that you should hoard all the cut pieces of boards and sticks. Absolutely. ;) As it turned out, I managed to choose the right pieces from these leftovers for partitions in the shelves, I used a significant part of the scraps that I had left from the carpentry work at Margaret's house.
Czekając aż klej złapie półki regału, kontynuowałam klejenie kamieni wyciętych z wytłoczek na jajka oraz myślałam nad resztą wyposażenia. Zrobiłam półkę pod oknem i przypomniałam sobie o pudełku-organizerze z bambusowego drewna, który kupiłam jakiś czas temu w znanej sieciówce. Nieraz pełnił rolę regału w moich tymczasowych dioramach, ale postanowiłam znów ułatwić sobie życie i zrobić z niego ladę. Ponieważ został polakierowany, a ja nie miałam najmniejszej ochoty zdrapywać tego lakieru, żeby pomalować go bejcą - postanowiłam okleić go z zewnątrz bukowymi listewkami.
While waiting for the glue to grip the parts of the shelf, I continued gluing the stones cut from egg cartons and thought about the rest of the equipment. I made a shelf under the window and remembered a bamboo wood organizer box that I bought some time ago in a well-known chain store. It often served as a shelf in my temporary dioramas, but I decided to make my life easier again and make a counter out of it. Since it was varnished and I didn't feel like scratching off the varnish to paint it with stain, I decided to cover it from the outside with beech laths.
A to przykład, jak odrobina lenistwa i niechęci do poziomicy pomogła mi wpaść na pomysł i jak radziłam sobie z trzymaniem odpowiednich kątów, pionu itd. przy robieniu przegród - przy użyciu drewnianego klocka. ;)
And this is an example of how a bit of laziness and aversion to a spirit level helped me come up with an idea and how I managed to keep the right angles, vertical direction, etc. when making partitions - using a wooden block. ;)
Prace murarskie szły nawet sprawni, zwłaszcza, że trochę pomogła mi Córa.
The stone work went quite smoothly, especially since my Daughter helped me a little.
Dorobiłam jeszcze dwie półki obok okna.
I added two more shelves next to the window.
Malowanie zaczęłam od mebli i elementów, które miały być tylko pociągnięte bejcą.
I started painting the furniture and elements that were only to be stained.
Koci inspektor oczywiście mi towarzyszył. ;)
The cat inspector accompanied me, of course. ;)
Następnie pomalowałam boazerię. Chciałam, żeby była zielona, ale... Nie trafiłam z pierwszym kolorem. Zresztą tak samo jak przy malowaniu boazerii na poddaszu u Margaret.
Pewnie nie zauważyliście, ale zmieniłam podpórki pod półkami - przypomniałam sobie, że przecież mam pełno ozdobnych elementów (takich wycinanych laserem), których nie wykorzystałam w dużym domu.
Then I painted the panelling. I wanted it to be green, but... I didn't get the first color right. Just like when I painted the panelling in Margaret's attic.
You probably haven't noticed, but I changed the supports under the shelves - I remembered that I have a lot of decorative elements (laser cut ones) that I didn't use in the big house.
Drugie podejście okazało się na szczęście trafione i ten kolor już pasował mi do mojej wizji Zielarni.
Fortunately, the second attempt turned out to be a hit and this color already matched my vision of Herbal Shop.
Następnie pomalowałam kamienie na czarno. I później, przy pomocy gąbki (zwykłą gąbkę kuchenną pocięłam na mniejsze kawałki i doskonale spełniła swoje zadanie) nakładałam kolejne warstwy. Szłam od najciemniejszych odcieni szarości do najjaśniejszych, malowanie bardziej "na sucho", żeby dodać fakturę.
Then I painted the stones black. And after that, with a sponge (I cut a regular kitchen sponge into smaller pieces and it did the job perfectly), I applied successive layers. I went from the darkest shades of gray to the lightest, painting more "dry" to add texture.
Przykleiłam z powrotem półki, które były w chatce wiedźm.
I glued back the shelves that were in the witches' hut.
Zrobiłam też szyld Zielarni. Najpierw pomalowałam kupioną kiedyś wyciętą fantazyjnie deseczkę na ten sam kolor, co boazerię, a później złotą farbką dodałam napis i ozdobniki.
I also made a sign for the Herbal Shop. First, I painted a fancy-cut board I had bought the same color as the panelling, and then I added the inscription and decorations with gold paint.
Wyszło koślawo, ja wiem. Ale na razie musi wystarczyć. Tove trochę kręciła nosem, ale jakoś będę musiała z tym żyć. xD
It came out crooked, I know. But it will have to do for now. Tove turned her nose up a bit, but I'll have to live with it. xD
Wreszcie nadeszła pora na wyposażenie Zielarni we wszystkie potrzebne rzeczy. Do słoiczków nasypałyśmy z Młodą przyprawy, zioła, mieszanki herbat, różne nasiona i co tylko przyszło nam do głowy, korzystając z kuchennych zasobów.
Finally, it was time to equip the Herbal Shop with all the necessary things. My Daughter and I poured spices, herbs, tea blends, various seeds and whatever else came to mind into jars, using kitchen resources.
Przy dziennym świetle strop ginie w cieniu - z jednej strony fajnie, bo taki lekko mroczny klimat pasuje do koncepcji świata fantasy około-średniowiecznego, bez elektryczności. Ale jednak do zdjęć będę musiała to lekko doświetlić. Myślę o jakimś żyrandolu - ale nie takim kryształowym, tylko pasującym do wnętrza. Raczej typu koło od wozu ze świecami, coś jak w karczmach z gier RPG. Na pewno wiecie, co mam na myśli. ;)
In daylight the ceiling is lost in shadow - on the one hand it's nice, because such a slightly dark atmosphere fits the concept of a fantasy world around the Middle Ages, without electricity. But I will have to light it up a bit for the photos. I'm thinking about some kind of chandelier - of course not a crystal one, but one that fits the interior. More like a cartwheel with candles, something like in taverns from RPG games. I'm sure you know what I mean. ;)
Wreszcie użyłam moich bardzo dobrze wysuszonych owoców (suszyły się w końcu ponad rok :P) do wypełnienia mis i miseczek.
Finally, I used my very well-dried fruit (after all, they were dried for over a year :P) to fill bowls, big and small.
I tym oto sposobem Zielarnia jest już otwarta. :) Niedługo odwiedzą ją wyjątkowi goście... Ale dziś Wam jeszcze nie zdradzę, któż to będzie. ;)
Bardzo się cieszę, że zrobiłam ten projekt. Trochę przywróciło mi to werwę do pracy nad dużym domem Margaret, bo przyznam, że prace nad nim rozciągnęły się tak bardzo w czasie, że zaczęło brakować mi motywacji do kontynuowania ich... Wiecie, coś typu "końca nie widać"...
A tak, widząc gotowe pomieszczenie, zapragnęłam jak najszybciej dokończyć Dom Margaret.
To tyle na dziś. Życzę Wam spokojnego tygodnia!
And so the Herbal Shop is now open. :) Very special guests will visit it soon... But today I won't tell you who it will be. ;)
I'm very glad that I did this project. It has somewhat restored my verve to work on Margaret's big house, because I admit that the work on it stretched so much in time that I began to lack motivation to continue it... You know, something like "neverending story"...
And so, seeing the finished room, I wanted to finish Margaret's Cottage as soon as possible.
That's all for today. I wish you a peaceful week!
Pięknie wyszła. Te wszystkie gadżety są obłędne. Mówisz, że ciemno trochę, ale ten klimat jest właśnie taki!
OdpowiedzUsuńDbałość o detale zachwyca
OdpowiedzUsuń