Wiedziała, że do Salvii został jej co najwyżej dzień drogi, rozpoznawała okolicę. Mogła być tam nawet wczesnym popołudniem, ale oszczędzała konie. Nie spieszyło jej się aż tak, a to przecież nie był koniec jej podróży.
Gdy wyjechała zza kolejnego zakrętu, zobaczyła przed sobą jadący niespiesznie wóz.
She knew she had at most a day's ride to Salvia, she recognized the area. She could even be there by early afternoon, but she was saving her horses. She wasn't in a real hurry, and this wasn't the end of her journey.
As she came around another bend, she saw a waggon moving slowly ahead of her.
Z daleka widziała tylko, że powozi kobieta. Miała nadzieję, że to ktoś z miejscowych, i że uda jej się dowiedzieć, gdzie ma szukać Hedwigi i Margaret.
From a distance, she could only see that it was a woman driving. She hoped it was someone local and that she could find out where to find Hedwig and Margaret.
- Halo! - zawołała podjeżdżając do wozu. Nie chciała przestraszyć kobiety pojawiając się znienacka tuż obok niej. Powożąca wstrzymała dużego, karego konia ciągnącego wóz. Odwróciła się do Melisandry.
- Hello! - she called as she approached the wagon. She didn't want to startle the woman by suddenly appearing right next to her. The driver reined in the large, black horse pulling the wagon. She turned to Melisandre.
Rudowłosą kurierkę zamurowało, co nie zdarzało jej się zbyt często.
"Lena?! Skąd ona się tutaj wzięła?" - pomyślała, nie odzywając się jednak. Wpatrywała się w twarz kobiety z niedowierzaniem. Szybko jednak zorientowała się, że to nie Lena, bo kobieta jej nie rozpoznała, a gdy odezwała się, jej głos brzmiał inaczej.
- Witaj. Czy mogę ci jakoś pomóc? Zgubiłaś się?
The red-haired courier was stunned, something she didn't often experience.
"Lena?! How did she get here?" she thought, but didn't say anything. She stared at the woman's face in disbelief. However, she quickly realized it wasn't Lena, because the woman didn't recognize her, and when she spoke, her voice sounded different.
- Hello. Can I help you somehow? Are you lost?
![]() |
fot. My Daughter |
- Mam przesyłkę dla zielarki Margaret. Mieszka gdzieś w Salvii. Albo może wiesz, gdzie znajdę Hedwigę? One chyba mieszkają razem.
Kobieta siedząca na wozie przyjrzała się uważnie kurierce. Przez chwilę milczała, po czym skinęła głową, jakby sama do siebie.
- To ciekawe, jak się układają losy... - mruknęła pod nosem, a głośniej dodała. - Jeśli szukasz Hedwigi, musisz zawrócić. Mieszka pół godziny drogi stąd, w domku w lesie. Na najbliższym skrzyżowaniu nie jedź głównym traktem, skręć w lewo. Właśnie stamtąd jadę i tak, mieszkamy razem. Jestem Margaret.
- I have a package for the herbalist Margaret. She lives somewhere in Salvia. Or perhaps you know where I can find Hedwig? I think they live together.
The woman sitting in the waggon looked at the courier carefully. She was silent for a moment, then nodded, as if to herself.
- It's interesting how fate works out... - she muttered under her breath, then added louder. - If you're looking for Hedwig, you'll have to turn back. She lives half an hour from here, in a cottage in the woods. At the next intersection, stay off the main road and turn left. That's where I'm coming from, and yes, we live together. I'm Margaret.
Melisandrę zatkało po raz drugi tego dnia.
- Ty jesteś Margaret? - wyksztusiła.
- We własnej osobie - odpowiedziała Zielarka spokojnie. Zauważyła wzburzenie dziewczyny i zaczęła się zastanawiać, o co właściwie chodzi. Może nie powinna była przedstawiać się uzbrojonej kurierce, która nie bała się samotnie podróżować traktem? W końcu nie miała pojęcia, kim jest ta dziewczyna. Chyba należało to wyjaśnić. - A ty? Kim jesteś i dlaczego mnie szukasz?
- You're Margaret? - she choked out.
- In person - the herbalist replied calmly. She noticed the girl's agitation and began to wonder what the matter was. Perhaps she shouldn't have introduced herself to the armed courier, who wasn't afraid to travel the road alone? After all, she had no idea who the girl was. Perhaps it was time to explain. - And you? Who are you and why are you looking for me?
- My name is Melisandra, a courier in the service of Her Majesty, Queen Ellinor - the redhead introduced herself. - I travel from Skogborg. Lady Aldara has instructed me to find you, my lady, and deliver a package.
Znów zapadła cisza. Margaret zastanawiała się, jakim cudem lady Aldara, prawa ręka królowej, wie o jej istnieniu i w dodatku przekazuje dla niej cokolwiek. I to wysyłając królewską kurierkę! Z kolei Melisandra doszło do wniosku, że to nie może być przypadek. Dostała dwie identyczne paczki dla dwóch zielarek, które w dodatku wyglądają jak dwie krople wody. Czyżby to były siostry? Szybko jednak uznała, że to nie jej sprawa i musi tylko wykonać powierzone jej zadanie. Choć nie wiedziała, co zrobi, gdy wróci do Zielonej Doliny. Przed Leną nie uda jej się ukryć niczego. Będzie musiała jej powiedzieć...
Zeskoczyła z siodła i podeszła do drugiego konia.
Silence fell again. Margaret wondered how Lady Aldara, the queen's right-hand woman, knew of her existence and even delivered anything to her. And by sending a royal courier! Melisandra, on the other hand, concluded that this couldn't be a coincidence. She had received two identical packages for two herbalists, who, to make matters even more intriguing, looked like two peas in a pod. Could they be sisters? But she quickly decided it was none of her business and that she simply had to complete the task assigned to her. Though she didn't know what she'd do when she returned to Green Valley. She wouldn't be able to hide anything from Lena. She'd have to tell her...
She dismounted and approached the other horse.
- Skoro trafiłam na ciebie, pani Margaret, mogę od razu przekazać ci przesyłkę - powiedziała, żeby przerwać krępującą ciszę. Sięgnęła do juk i wyciągnęła jedno z pudełek, które dostała w zamku.
- Since I've found you, lady Margaret, I can give you the package right away - she said, breaking the awkward silence. She reached into her saddlebags and pulled out one of the boxes she'd received at the castle.
- Dziękuję - Margaret odebrała pudełko. - I proszę, mów mi Margaret. Nie jestem żadną panią.
Kurierka skinęła głową. Miała tylko nadzieję, że nie nazwie ją przez przypadek Leną...
![]() |
fot. My Daughter |