Góry kocham całym sercem. Gdy zbyt długo nie mamy możliwości pojechać na szwędanie po szlakach - zaczyna nas nosić. Tak było i teraz, więc dziś rano (o absolutnie barbarzyńskiej godzinie, 5:30!) wyjechaliśmy w kierunku Bieszczad. Już po drodze przywitał nas cudowny wschód słońca zapowiadając jeszcze piękniejszy dzień.
I love the mountains with all my heart. When we don't have the opportunity to go hiking on the trails for too long, we start to feel restless. It was the same now, so this morning (at an absolutely barbaric hour, 5:30!) we set off towards the Bieszczady Mountains. On the way, we were greeted by a wonderful sunrise, announcing an even more beautiful day.
Wyruszyliśmy z Dwernika w kierunku Magury Stuposiańskiej. Cała trasa ma 15 km, niewiele przewyższeń (560 m), dużo jest spacerowych odcinków. Jedynie zejście z Magury jest dosyć strome i dało nam popalić ze względu na dywan z liści, na którym łatwo się poślizgnąć.
We set off from Dwernik towards Magura Stuposiańska peak. The entire walk is 15 km (9,3 miles) long, with few elevation gains (560 m/1840 feet), and many walking sections. Only the descent from Magura is quite steep and gave us a hard time because of the carpet of leaves, which is easy to slip on.
Tym razem zabrałam ze sobą całą Mini Rodzinkę. Zrobiłam nawet dwie małe Bestyjki - ale o nich napiszę później. A tu muszę Wam napisać o czymś, co mnie niesamowicie wzruszyło. Gdy wczoraj pakowaliśmy się do wyjazdu, okazało się, że cały mój plecak będzie w całości zajęty przez lalki, drobiazgi i aparat. Na co mój Mąż bez zastanowienia oświadczył, że weźmie większy plecak i zapakuje do siebie całą resztę potrzebnych nam rzeczy. Powiem Wam, że to coś wspaniałego usłyszeć taką odpowiedź.
This time I took the whole Mini Family with me. I even made two little Beasts - but I'll write about them later. And here I have to tell you about something that moved me incredibly. When we were packing for the trip yesterday, it turned out that my entire backpack would be filled with dolls, props and a camera. To which my Husband, without hesitation, announced that he would take a bigger backpack and pack all the rest of the things we needed. I have to tell you, it's wonderful to hear such a response.
Nie wiem, czy pamiętacie Mini mojego Męża, ale w tym przypadku (tak samo jak z Mini mojej Córy) również powstała wersja 2.0. ;)
Wersja nowa to głowa od Kena Extra Fly, któremu włosy zmieniłam na flok. Ciało mtm od Kena Looks #17. Nie wiem jak to się stało, ale nie mam ani jednej foty z procesu przemiany lalków w Mini Męża. Powiem tylko, że jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego i uważam, że wygląda zdecydowanie lepiej.
Teraz musze jeszcze wymyślić, z jakich lalek zrobić lepszą wersję Mini Młodego (obecna powstała ze Stacie i odrobinę odstaje od reszty rodzinki jeśli chodzi o realność rysów twarzy). Tu jest jednak dużo większy problem, bo mało jest lalek-nastolatków.
I don't know if you remember my Husband's Mini, but in this case (as with my Daughter's Mini) version 2.0 was also created. ;)
The new version is the head from Ken Extra Fly, whose hair I changed to flock. The mtm body from Ken Looks #17. I don't know how it happened, but I don't have a single photo of the process of transforming the dolls into Mini Husband. I'll just say that I'm very happy with the final result and I think he looks much better.
Now I have to figure out which dolls to use to make a better version of Mini Son (the current one was made out of Stacie and is a bit different from the rest of the family in terms of facial realism). But there's a much bigger problem here, because there aren't many teenage male dolls.
Jeden z postojów zrobiliśmy na polanie przy Kolibie Politechniki Warszawskiej. Widok na Tarnicę był piękny, choć zdjęcia tego nie oddają - robiłam je pod słońce, a powietrze było lekko zamglone. Uwierzcie jednak, że na żywo zapierało dech.
We made one of our stops in a clearing by the Warsaw University of Technology's Koliba (mountain shelter). The view of Tarnica was beautiful, although the photos don't do it justice - I took them against the sun, and the air was slightly hazy. But believe me, it was breathtaking in real life.
Lalkowa rodzinka również miała przerwę. ;)
The doll family also had a break. ;)
Mamy również kilka fotek z naszymi Mini. :)
We also have a few photos with our Minis. :)
Całą drogę rozglądałam się po lesie pełnym złotych modrzewi i płonących kolorami jesieni buków. Magia. Po prostu magia.
The whole way I looked around at the forest full of golden larches and beeches blazing with autumn colors. Magic. Simply magic.
Na koniec jeszcze o Mini Bestyjkach. To również wersja 1.0 i już szykuję poprawkę. Są nieco za małe i nie do końca mi pasują. Te, które na razie są, powstały na bazie figurki psa husky od Schleicha.
Finally, about the Mini Beasts. This is also version 1.0 and I'm already preparing a better one. They are a bit too small and don't quite fit me. The ones that exist so far are based on the husky dog figure from Schleich.
Jedna z figurek, którymi dysponowałam miała utrącone uszy. Obie były też lekko poobcierane z farby. Musiałam dokonać kilku poprawek.
Oryginalnie owy husky ma niebieskie oczy. Przemalowałam je na brązowo.
One of the figures I had had its ears knocked off. Both were also slightly chipped. I had to make a few corrections.
Originally, the husky has blue eyes. I repainted them brown.
Czubki uszu dorobiłam używając Milliputa. Ogon jednej z Bestyjek zawinęłam na grzbiet, a drugi do góry - docelowo musiałam go jeszcze skrócić, jako że Freya ma tylko taki króciutki kawałek (taka się urodziła).
I added the ear tips using Milliput. I wrapped the tail of one of the Beasts over its back and the other up - I eventually had to shorten it, as Freya only has a very short piece (she was born that way).
Na koniec przemalowałam je na czarno i zmieniłam trochę malunek na pyskach.
Finally, I painted them black and changed the painting on their muzzles a bit.
A tutaj oryginały. ;)
And here are the originals. ;)
To jednak etap przejściowy, będą lepsze Bestyjki. ;) Tak czy inaczej Mini Rodzinka jest prawie w komplecie (brakuje kota i węża, ale umówmy się - nie są to górscy piechurzy xD).
This is a transitional stage, there will be better Beasts. ;) In any case, the Mini Family is almost complete (the cat and snake are missing, but let's face it - they are not mountain hikers xD).
Dzisiejszy dzień pozwolił mi odetchnąć od gonitwy ostatnich tygodni. Naładowaliśmy baterie, spędziliśmy piękny, rodzinny dzień. Jesienna magia zadziałała.
Today allowed me to take a breather from the rush of the last few weeks. We recharged our batteries, spent a beautiful, family day. The autumn magic worked.
Ten post zrobił mi dzień🧡
OdpowiedzUsuńOdwaliłaś kawał dobrej roboty. Wszyscy członkowie Twojej lalkowej rodziny są mega dopracowani. Całość prezentuje się fantastycznie!
Zazdroszczę wycieczki. Tak bardzo tęsknię za górami, ale napięty harmonogram uniemożliwiało mi jakikolwiek wyjazd 😞
Bieszczady to akurat nie moje klimaty ale trudno odmówić im uroku. Super jest ta "lalkowa rodzina" . Miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńwspaniała wyprawa!!!
OdpowiedzUsuńprzepiękne widoki
OdpowiedzUsuńCudna rodzinka, a właściwie dwie, psiarki, no i te widoki!! Rewelacyjna sesja i wyprawa, warto było zerwać się o tak nieludzkiej porze 😊!
OdpowiedzUsuńJa to normalnie aż mam ciarki od tych widoków!!! Góry to magia i majestat, uwielbiam a tak daleko do nich mam, że nie byłam już ponad 20 lat... 🙈Tym bardziej się cieszę, że pokazujesz tak cudowne zdjęcia. Pamiętam piękna jesień w słowackich Tatrach... 🧡 Cudna jest Wasza rodzinka (wliczając psy, oczywiście) w skali 1/6!
OdpowiedzUsuń