czwartek, 15 maja 2025

Syreny, czyli sesja jednego ujęcia... | Mermaids, or a one-take photoshoot...


Dziś bardzo szybki wpis o tym, jak można się zirytować przy robieniu zdjęć. ;)

Mamy MerMay i postanowiłam zrobić jakieś nowe foty. Pożyczyłam akwarium od Magdy, mojej lalkowej bratniej duszy (nadmienię tu, że miałam pożyczyć je rok temu - no ale cóż, w końcu znów przyszedł maj...). Przygotowałam wszystko, elegancko, z nadzieją, że zdążę przed deszczem. I proszę, zdjecie zza kulis - zapowiadało się nieźle, prawda?

Today a very quick post about how you can get irritated when taking pictures. ;)

We have MerMay and I decided to take some new pictures. I borrowed the aquarium from Magda, my doll soulmate (I should mention that I was supposed to borrow it a year ago - but oh well, May has finally come again...). I prepared everything, just right, hoping to make it before the rain. And here you go, a behind the scenes photo - it looked promising, right?


Dopiero po postawieniu akwarium zobaczyłam, jak bardzo krzywy mam stół. xD Ale nie, to nie był mój prawdziwy problem.

Syreny nie chciały pływać grzecznie pod wodą i ciągle wypływały niczym śnięte ryby brzuchem do góry. W końcu zakotwiczyłam je cienką żyłką do kamieni na dnie i jakoś udało mi się je upozować. Ale nic z tego, to nie był koniec - wszystko odbijało się w szybie. Dom, drzwi balkonowe, ja, aparat, telefon... WSZYSTKO. Nie pozostało mi nic innego, jak przestawić lalki w drugą stronę i robić zdjęcia od strony ogrodu. Oczywiście już nie udało mi się upozować ich tak fajnie, jak za pierwszym razem...

Only after setting up the aquarium did I see how crooked my table was. xD But no, that wasn't my real problem.

The mermaids didn't want to swim submerged and kept coming up like dead fish, belly up. Finally, I anchored them with a thin line to the stones at the bottom and somehow managed to pose them. But it didn't work, that wasn't the end - everything was reflected in the glass. The house, the balcony door, me, the camera, the phone... EVERYTHING. I had no choice but to move the dolls to the other side and take photos from the garden side. Of course, I couldn't pose them as nicely as the first time...


W końcu, po ciężkich bojach, dodaniu zasłony z czarnego materiału, którą trzymał mój Syn, dodaniu bąbelków i światła przez mojego Męża (tak, miałam całą obstawę do tego JEDNEGO zdjęcia) i moim schowaniu się pod drugą czarną płachtą (żebym przestała się odbijać w szybie) udało mi się zrobić kilka ujęć. I wtedy... zaczęło padać.

Finally, after some hard fighting, the addition of a black cloth curtain held by my Son, the addition of bubbles and light by my Husband (yes, I had a whole crew for that ONE photo), and me hiding under a second black sheet (so I wouldn't be reflected in the glass), I managed to get a few shots. And then... it started raining.


Na tym więc zakończę... ;)

Modelkami były: Nikaia, niebieskowłosa księżniczka z Dreamtopii o moldzie Daya (pojawiła się już raz jako wróżka na dworze królowej Rei) oraz Gloria z filmu "The Barbie Movie". Ona występuje na blogu po raz pierwszy i z pewnością dostanie swój post. Jest niezwykle uroczą lalką, choć nie widzę najmniejszego nawet podobieństwa do aktorki, Americi Ferrery...

To tyle na dziś. Pozdrawiam Was gorąco!

So I'll end here... ;)

The models were: Nikaia, a blue-haired princess from Dreamtopia with the mold Daya (she already appeared once as a fairy in Queen Rei's court) and Gloria from "The Barbie Movie". She's on the blog for the first time and will definitely get her own post. She's an incredibly cute doll, although I don't see the slightest resemblance to the actress, America Ferrera...

That's all for today. Warmest regards!

poniedziałek, 12 maja 2025

Durdle Door


Dziś ostatni wpis z naszego wyjazdu do Anglii. Na końcu wrzucę podsumowanie wszystkich postów, gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć wszystkie po kolei. :)

Skończyłam poprzednio na żółtych klifach w West Bay. Stamtąd pojechaliśmy na wschód, w kierunku ostatniego punktu na naszej liście - Durdle Door. Znów zachwycałam się wszystkim, co widzieliśmy po drodze. 

Today is the last entry from our trip to England. At the end I will make a summary of all the posts, if anyone wants to go through all of them. :)

I finished previously at the yellow cliffs in West Bay. From there we went east, to the last point on our list - Durdle Door. Once again I was amazed by everything I saw along the way.


Przejeżdżaliśmy m.in. obok Białego Konia z Osmington. Jest to figura konia i jeźdźca wykuta w wapiennej skale na wzgórzu. Widać ją z daleka, odcina się od roślinności porastającej zbocze. Przedstawia króla Jerzego III i powstała w 1808 roku. 

Znalazłam informację, że takich naziemnych figur koni jest w Południowej Anglii ok. 50. Najsławniejszy jest oczywiście Biały Koń z Uffington, który powstał 3000 lat temu. 

Among other places, we passed by the Osmington White Horse. It is a figure of a horse and rider carved into a limestone rock on a hill. It can be seen from afar, standing out against the vegetation growing on the slope. It represents King George III and was created in 1808.

I found information that there are about 50 such ground horse figures in Southern England. The most famous is of course the Uffington White Horse, which was created 3,000 years ago.


Durdle Door było tak naprawdę głównym powodem, dla którego podjęliśmy się zorganizowania całej wyprawy. Zdjęcie tego sławnego wapiennego łuku wpadło kiedyś w oko mojemu Mężowi i powiedział, że musimy tam pojechać. I tak zapadła decyzja o tym, że naszym celem jest Południowa Anglia. Dopiero później dopracowaliśmy pozostałe punkty wyjazdu. :)

Durdle Door was actually the main reason we decided to organize the whole trip. My Husband had seen a photo of this famous limestone arch and said we had to go there. And so we decided that our destination was Southern England. It was only later that we worked out the rest of the trip. :)


Ten fragment Wybrzeża Jurajskiego leży na terenie posiadłości Lulworth Estate, należącej do rodziny Weld. Jest jednak ogólnie dostępny dla turystów. 

Po dotarciu na parking ruszyliśmy w stronę morza. I zaparło nam dech. Nie spodziewałam się takiego koloru wody. Ta cudowna plaża to Man O' War Beach. Nazwę wzięła od swojego kształtu, przypominającego żeglarza portugalskiego (po angielsku nazywa się The Portuguese man o' war).

This part of the Jurassic Coast is located on the Lulworth Estate, owned by the Weld family. However, it is open to tourists.

After reaching the car park, we headed towards the sea. And it took our breaths away. I didn't expect to see this colour of the water. This wonderful place is Man O' War Beach. It took its name from its shape, resembling a Portuguese man o' war.


Dopiero w domu doczytałam, że to m.in. tutaj kręcono niektóre sceny z "Piratów z Karaibów". I to prawda, widząc tą zatokę na własne oczy myślałam raczej o karaibskich lagunach, a nie angielskim wybrzeżu. ;)

Only when I got home did I read that this was where some scenes from "Pirates of the Caribbean" were filmed. And it's true, when I saw this bay with my own eyes I thought more about Caribbean lagoons, not the English coast. ;)


Durdle Door to jedna z najbardziej rozpoznawalnych formacji skalnych Wybrzeża Jurajskiego. Jest to również jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc, co widać na załączonych zdjęciach. Tylko tutaj spotkaliśmy takie tłumy.

Durdle Door is one of the most recognizable rock formations on the Jurassic Coast. It is also one of the most popular places to visit, as you can see in the attached photos. Only here did we encounter such crowds.


Z trudem udało mi się złapać moment bez ludzi w tle. ;)

I had a hard time catching a moment without people in the background. ;)


Postanowiliśmy więc pójść dalej, w kierunku cypla Bat's Head. 

So we decided to go further, towards the headland called Bat's Head.



Im bardziej oddalaliśmy się od wapiennego łuku, tym robiło się spokojnej. A widoki wciąż były tak samo zachwycające.

The further we moved from the limestone arch, the more peaceful it became. And the views were still just as stunning.





Również tutaj biegnie South West Coast Path. Widać maleńkie postacie ludzi na ścieżce na szczycie Bat's Head. My tym razem odpuściliśmy wdrapywanie się na górę. Postanowiliśmy chwilę odpocząć na żwirowej plaży. Dźwięk fal poruszających kamyczkami jest niezwykle przyjemny - zupełnie inny, niż na naszych nadbałtyckich, piaszczystych plażach. 

The South West Coast Path also runs here. You can see tiny figures of people on the path at the top of Bat's Head. This time we gave up on climbing up. We decided to rest for a while on the pebble beach. The sound of waves moving the pebbles is incredibly pleasant - completely different from our Baltic, sandy beaches.




Niestety musieliśmy się zbierać. Został nam jeszcze kawałek drogi do lotniska w Bornemouth, skąd wracaliśmy do domu. Do tego pogoda zaczęła się gwałtownie zmieniać. Zanim dotarliśmy do parkingu, zaczynało kropić.

Unfortunately we had to go. We still had a drive to Bornemouth Airport, from where we were going home. On top of that the weather started to change rapidly. By the time we reached the car park it was starting to drizzle.




I to koniec relacji z naszej cudownej wyprawy. Na całe szczęście zostało mnóstwo wspomnień, zdjęć i... planów na kolejny wyjazd. Bo choć w te pięć dni zobaczyliśmy całkiem sporo (na miejscu przejechaliśmy ponad 1300 km, a pieszo przeszliśmy dobrze ponad 70 km...), to tyle nam jeszcze zostało do zobaczenia! :)

Na zakończenie wrzucam listę wszystkich wpisów z naszej angielskiej podróży:
8. Durdle Door.

And that's the end of the report from our wonderful trip. Fortunately, we have a lot of memories, photos and... plans for the next trip. Because even though we saw quite a lot in those five days (we drove over 800 miles  there, and walked well over 43 miles...), there's still so much left for us to see! :)

To finish, here's a list of all the posts from our English travels:
8. Durdle Door.

sobota, 10 maja 2025

Klify w West Bay | West Bay Cliffs

Przyszła pora na relację z ostatniego dnia naszego wyjazdu do Anglii. Mam jednak tyle zdjęć z wybrzeża, że postanowiłam podzielić całość na dwa wpisy. Ten jest więc przedostatni. 

Z samego rana wymeldowaliśmy się z naszego miejsca noclegu i ruszyliśmy na południe. Pogoda była prawdziwie angielska - nawet padało! Znów zrobiłam pełno zdjęć po drodze, bo każda miejscowość nas zachwycała. Te kamienne domki (stojące niemal na ulicy), strzechy, kwiaty... Przyznam się, że absolutnie nie kojarzyłam angielskich ogródków z palmami, araukariami czy bananowcami, nie wiem jak Wy. ;)

It's time for a report from the last day of our trip to England. However, I have so many photos from the coast that I decided to split the whole thing into two entries. So this is the one before last one.

First thing in the morning we checked out of our accommodation and headed south. The weather was truly English - it even rained! Once again, I took a lot of photos along the way, because each place delighted us. Those stone houses (standing almost on the street), thatched roofs, flowers... I admit that I absolutely didn't associate English gardens with palm trees, araucarias or banana trees, I don't know about you. ;)




Proszę, a takie tam rosną kamelie! Mają z nich żywopłoty! Żywopłoty! A ja mam małe krzaczki w doniczkach... Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. No i te wspomniane palmy w tle.

Look, and there are these camellias growing there! They make hedges out of them! Hedges! And I have little bushes in pots... There is no justice in this world. And the aforementioned palm trees in the background.


I wąskie dróżki. 

And narrow roads.


Zaczęliśmy od West Bay. To niewielka rybacka miejscowość leżąca u ujścia rzeki Brit na wybrzeżu Kanału La Manche, w Hrabstwie Dorset. Wskoczyła na listę naszych miejsc do zobaczenia po tym, jak obejrzeliśmy serial "Broadchurch".

We started in West Bay, a small fishing town on the mouth of the Brit River on the English Channel coast in Dorset. It was on our list of places to visit after watching Broadchurch.


Po obu stronach ujścia rzeki (i portu) znajdują się plaże i klify. My udaliśmy się na East Beach (plażę wschodnią) i mogliśmy podziwiać z bliska East Cliff. Jest to część rozciągającego się na długości 154 km (96 mil) Wybrzeża Jurajskiego. Jest ono wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako cud świata natury - razem z Wielką Rafą Koralową i Wielkim Kanionem.

There are beaches and cliffs on either side of the river mouth (and harbour). We headed to East Beach and got a closer look at East Cliff. It is part of the 154km (96 miles) Jurassic Coast and is a UNESCO World Heritage Site, along with the Great Barrier Reef and the Grand Canyon.


Klif ma ponad 40 m wysokości. Swój żółty kolor zawdzięcza obecności pirytu, który utlenia się i tworzy limonit. Klify w tym miejscu są bardzo niestabilne (sami widzieliśmy miejsce, gdzie osunął się jego kawałek). Należy więc być ostrożnym spacerując po plaży, trzymać się raczej z dala od jego podstawy. Podczas naszego pobytu ścieżka prowadząca górą East Cliff była zamknięta - czerwone tabliczki z daleka ostrzegały, że jest tam zakaz wstępu. 

The cliff is over 40 m high. It has its yellow colour tkanks to the presence of pyrite, which oxidises and forms limonite. The cliffs in this place are very unstable (we saw a place where a piece of it had collapsed). So you should be careful when walking on the beach, and stay away from its base. During our stay, the path leading up the East Cliff was closed - red signs from a distance warned that entry was prohibited.


Plaża była prawie pusta. Morze miało niesamowity, stalowy kolor. Postanowiliśmy przejść się do następnego klifu.

The beach was almost empty. The sea had an incredible, steel color. We decided to walk to the next cliff.



Na Wybrzeżu Jurajskim znaleziono ogromne ilości skamielin. Na stronie poświęconej Jurrasic Coast można obejrzeć wiele z nich.

There are a lot of fossils found on the Jurassic Coast. You can see many of them on the Jurrasic Coast website.


Niecałe 2 km (1,2 mile) od portu na plażę wpływa Rzeka Bride. Do mostu trzeba się cofnąć w głąb lądu. Za nią jest drugi klif, na który można wejść.

Less than 2 km (1,2 mile)  from the port, the Bride River flows into the beach. You have to go back inland to get to the bridge. Beyond it is a second cliff that you can climb.


Kiedy wspinaliśmy się na szczyt, zaczęło się rozpogadzać. Powiem Wam jednak, że po pierwsze stresowałam się nieco wchodzeniem na ten klif (choć trzymaliśmy się wydeptanej ścieżki, z daleka od brzegu), a po drugie te skalne ściany robią jednak o wiele większe wrażenie z dołu.

As we climbed to the top, the weather began to clear up. I will tell you, however, that first of all, I was a bit nervous about climbing that cliff (even though we stuck to the beaten path, away from the edge), and secondly, those rock walls are much more impressive from below.



Ścieżka ciągnęła się dalej. I naprawdę żałowałam, że nie możemy nią podążać cały dzień.

The path continued on. And I really regretted that we couldn't follow it all day.


Zawróciliśmy i tym razem postanowiliśmy nie dokładać już drogi, tylko przejść przez rzeczkę w bród. Ależ ta woda była lodowata! xD

We turned around and this time decided not to make any further distance, but to ford the river. But that water was freezing! xD


Słońce wydobyło złocisty kolor klifów i plaży, a także zmieniło zupełnie kolor morza. Niesamowity widok.

The sun brought out the golden color of the cliffs and beach, and also completely changed the color of the sea. An amazing view.




Z trudem opuściliśmy to miejsce, ale czekało nas jeszcze Durdle Door, a później trzeba było zdążyć na lotnisko. Już niebawem ostatni (naprawdę) wpis z Anglii. ;)

We had a hard time leaving this place, but we still had Durdle Door to see, and then we had to make it to the airport. Soon the last (really) entry from England. ;)

wtorek, 6 maja 2025

Dartmoor po raz drugi i plaża Dawlish Warren | Dartmoor for the second time and Dawlish Warren Beach


W sobotę wyruszyliśmy znów do Dartmoor. Nasza pierwsza wizyta w tym Parku Narodowym tak nas zachwyciła, że postanowiliśmy wykorzystać nasz niezaplanowany dzień na drugi spacer w tym niezwykłym miejscu.

Pogoda była tego dnia nieco bardziej angielska, niebo było zachmurzone, ale słońce i tak wyglądało od czasu do czasu. Udało mi się złapać piękne stadko owiec po drodze. Bo zapomniałam wspomnieć, że podczas całego wyjazdu najczęściej powtarzaliśmy dwa zdania: "jak tu pięknie" i "patrz, znowu owce". xD Naprawdę, widziałam tam więcej owiec niż przez całe moje dotychczasowe życie.

On Saturday we set off again to Dartmoor. Our first visit to this National Park delighted us so much that we decided to use our unplanned day for a second walk in this extraordinary place.

The weather that day was a bit more English, the sky was overcast, but the sun still appeared from time to time. I managed to catch a beautiful flock of sheep on the way. Because I forgot to mention that during the whole trip we repeated two sentences most often: "it's beautiful here" and "look, sheep again". xD Seriously, I saw more sheep there than in my entire life so far.


Udało mi się też uchwycić drogi - trochę inne, niż u nas w Polsce (i nie mówię tu o kierunku ruchu). Wąskie, bez poboczy, bardzo często w "tunelu" z drzew. Dopiero pojawiały się liście na gałęziach, ale gdy drzewa są w pełni zielone, musi być tam jeszcze piękniej.

I also managed to capture the roads - a bit different than here in Poland (and I'm not talking about the direction of traffic). Narrow, without verges, very often in a "tunnel" of trees. The leaves on the branches were just starting to appear, but when the trees are fully green, it must be even more beautiful there.


I żywopłoty. Nie jakieś tam krzaczki, ale konkretne zielone mury, których gałęzie potrafiły być grubsze od mojego ramienia. Wyrastające z samego brzegu drogi - naprawdę ciekawie to wygląda. Co prawda podczas jazdy samochodem z wypożyczalni sprawiały, że bez przerwy baliśmy się, aby go nie porysować...

And hedges. Not just any bushes, but real green walls, whose branches could be thicker than my arm. Growing out from the very edge of the road - it really looks interesting. Although when driving the rental car they made us constantly afraid of scratching it...


Tym razem wystartowaliśmy z parkingu koło w wsi Haytor Vale. Znajduje się tam Centrum dla zwiedzających, gdzie można kupić książki, przewodniki i pamiątki z Dartmoor. Spotkaliśmy również dwójkę strażników, z którymi ucięliśmy sobie przemiłą pogawędkę.

This time we set off from the car park near the village of Haytor Vale. There is a Visitor Centre there where you can buy books, guides and Dartmoor souvenirs. We also met a couple of rangers with whom we had a lovely chat.


Znów wybraliśmy trasę, która tworzy pętlę. Ma ok. 8 km (5 mil), 300m (980 stóp) przewyższeń i zajmuje ok. 2,5 godziny marszu. Nam cała wycieczka zajęła trochę dłużej, ze względu na zdjęcia i postoje.

Tuż obok parkingu znajduje się Haytor Rocks. To wzgórze z dwoma granitowymi formacjami, widocznymi z dużej odległości - jest to zresztą jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Dartmoor. 

Again we chose the loop route. It is about 8 km (5 miles), with 300m (980 feet) of elevation gain and takes about 2.5 hours to walk. The whole trip took us a bit longer because of the photos and the stops.

Right next to the car park is Haytor Rocks. It is a tor with two granite formations, visible from a distance - it is one of the most recognisable places on Dartmoor.


Wspięliśmy się na wyższą ze skał, ale powiem Wam, że z moim lękiem wysokości wcale nie było to takie proste zadanie (nie wspomnę już o zejściu...). Jednak warto było, bo z góry roztaczał się niesamowity widok.

We climbed the higher rock, but I'll tell you, with my fear of heights, it wasn't an easy task (not to mention going down...). However, it was worth it, because the view from the top was amazing.


Patrzyliśmy na krajobraz uformowany 280 milionów lat temu... Granitowe skały, rozległe przestrzenie. I chmury, które wcale nie odbierały uroku - wręcz przeciwnie. Znów byłam po prostu zachwycona.

We were looking at a landscape formed 280 million years ago... Granite rocks, vast spaces. And clouds that didn't take away the charm at all - quite the opposite. Once again, I was simply delighted.


Oczywiście nie zabrakło zdjęć z naszymi Mini. ;)

Of course, there were also photos with our Minis. ;)




Po zejściu z Haytor (długo będę to wspominać) ruszyliśmy na północny zachód. Tu również nie było żadnych oznaczeń szlaku, kierowaliśmy się więc ściągniętą wcześniej na telefon trasą. 

After descending from Haytor (I’ll remember this for a long time) we headed north-west. There were no trail markers here either, so we followed a route we’d downloaded onto our phone.



Tuż obok trasy znajduje się jeden z kamieniołomów, obecnie nieużywanych. Na mapie był zaznaczony zbiornik wodny na dnie wyrobiska, ale widać chwilowo wysechł. Jest to jeden z pięciu kamieniołomów w tej okolicy. Wydobywano w nich granit w XVIII i XIX wieku. Na początku XIX wieku ówczesny właściciel, George Templer, wybudował niezwykły tramwaj, który poruszał się po granitowych "szynach". Poruszały się po nich płaskie wózki, z których każdy mógł przewozić do trzech ton ładunku.

Right next to the route is one of the quarries, currently unused. The map showed a reservoir at the bottom of the pit, but it has apparently dried up temporarily. This is one of five quarries in the area. Granite was extracted there in the 18th and 19th centuries. In the early 19th century, the then owner, George Templer, built an unusual tramway that ran on granite "rails". Flat carts moved on them, each of which could carry up to three tons of cargo.




W kilku miejscach natknęliśmy się na pozostałości granitowych szyn Haytor Granite Tramway. Można przejść aż 18 mil wzdłuż tzw. "Templer Way" - od kamieniołomów, do południowego wybrzeża, do Teignmouth. 

In several places we came across the remains of the Haytor Granite Tramway. You can walk as much as 18 miles along the so-called "Templer Way" - from the quarries, to the south coast, to Teignmouth.


Tu również spotykaliśmy owce. :)

We also met sheep here. :)



Idąc w kierunku Hound Tor minęliśmy kolejny granitowy szczyt, Greator Rocks.

As we walked towards Hound Tor we passed another granite peak, Greator Rocks.


Z Hound Tor wiąże się legenda. Ponoć wrzosowiska w Devon zamieszkiwały kiedyś czarownice, które szkodziły okolicznym mieszkańcom. Był jednak między nimi Bowerman, nieustraszony myśliwy, który wcale się ich nie bał. Podczas polowania ze swoimi ogarami przeszkodził kiedyś w sabacie. Czarownice z zemsty wciągnęły go w zasadzkę i razem z jego psami zamieniły w kamienie. Ponieważ Bowerman był szanowany i pomagał innym, mieszkańcy oburzeni jego losem zebrali się i przepędzili za to czarownice raz na zawsze.

Miejsce to miało być również inspiracją dla sir Artura Conana Doyle'a do napisania "Psa Baskervillów".

There is a legend associated with Hound Tor. The moors in Devon were once inhabited by witches who harmed the locals. However, among them was Bowerman, a fearless hunter who was not at all afraid of them. While hunting with his hounds, he once interrupted a coven. The witches, in revenge, ambushed him and turned him into stones, together with his dogs. Because Bowerman was respected and always helped others, the locals, outraged by his fate, gathered and chased away the witches once and for all.

This place is also said to have inspired Sir Arthur Conan Doyle to write "The Hound of the Baskervilles".


Zawróciliśmy i tym razem ominęliśmy Greator Rocks z drugiej strony. U ich podnóża znajdują się pozostałości średniowiecznej osady.

We turned around and this time passed the Greator Rocks on the other side. At their foot are the remains of a medieval settlement.


Osada została wybudowana w XIII wieku. Jednak w połowie XIV wieku, po epidemii dżumy, która zabiła prawie połowę populacji Anglii, została opuszczona. 

Na stronie English Heritage jest bardzo ciekawy artykuł na temat opuszczonej wioski pod Hound Tor.

The settlement was built in the 13th century. However, in the mid-14th century, after the Black Death epidemic that killed almost half of the population of England, it was abandoned.

There is a very interesting article on the English Heritage website about the abandoned village at Hound Tor.


Ruszyliśmy dalej, mając za sobą niecałe 2/3 trasy. 

We moved on, having completed less than 2/3 of the route.



Nie spieszyło nam się. Zrobiliśmy m.in. postój na posiłek nad strumieniem. Drzewa rosnące na jego brzegu były całe pokryte mchem. Dla mnie takie miejsca są po prostu magiczne. W dodatku wszędzie rozbrzmiewał śpiew ptaków - naprawdę, miałam wrażenie, że całe Dartmoor śpiewa.

Woda w strumyku była krystalicznie czysta, ale lodowata. Nie, nie wpadłam. ;)

We weren't in a hurry. Among other things, we stopped for a meal by a stream. The trees growing on its banks were completely covered in moss. For me, such places are simply magical. In addition, birdsong could be heard everywhere - truly, it seemed as if the whole of Dartmoor was singing.

The water in the stream was crystal clear, but icy. No, I didn't fall in. ;)



Znów spotkaliśmy kuce. Stało ich całe stado, miały absolutnie gdzieś, że przechodzimy obok. Jeden leżał w trawie, spał i nawet nie ruszył uchem. Myślę sobie, że muszą być tam bardzo szczęśliwe.

We met the ponies again. There was a whole herd of them, they didn't care that we were passing by. One was lying in the grass, sleeping, not even moving an ear. I think to myself that they must be very happy there.


Tuż przed końcem naszej pętli zboczyliśmy trochę ze szlaku do Haytor Quarry - największego kamieniołomu w tej okolicy. Doczytałam, że wydobywany tu granit był wykorzystany m.in. do budowy starego London Bridge oraz British Museum.

Just before the end of our loop we went off track to Haytor Quarry, the largest quarry in the area. I read that the granite quarried here was used in the construction of the old London Bridge and the British Museum.



Do samochodu wróciliśmy o 16:00 (4:00 PM) i postanowiliśmy pojechać jeszcze na wybrzeże. Niecałą godzinę drogi od parkingu przy Haytor Rocks znajduje się bowiem plaża Dawlish Warren.

We got back to the car at 4:00 PM and decided to go to the coast. Less than an hour's drive from the Haytor Rocks car park was Dawlish Warren beach.


Ze względu termin, mżawkę oraz dosyć późną porę - plaża była pusta. Ogromnie spodobał mi się kolor piasku, a później także kamieni, które leżą na dalszym odcinku plaży. Gdy przyjechaliśmy morze było jeszcze dosyć daleko od umocnionego betonem brzegu.

Due to the date, drizzle and quite late hour - the beach was empty. I really liked the color of the sand, and later also the stones that lie on the further part of the beach. When we arrived, the sea was still quite far from the reinforced concrete shore.


Mżyło krótko, nawet się zaczęło przejaśniać. Chmury i szaro-srebrny kolor morza fantastycznie zgrały się z kolorem piasku.

It drizzled briefly, and even began to clear up. The clouds and the gray-silver color of the sea matched wonderfully with the color of the sand.



A tu kolorowe kamienie. Jestem bardzo ciekawa, czy takie po prostu tu były, czy zostały przywiezione.

And here are colored stones. I'm very curious if they were just there or if they were brought there.


Piaszczysty cypel, który znajduje się u ujścia rzeki Exe to teren Rezerwatu Przyrody. Jest domem dla wielu rzadkich gatunków roślin i ptaków. Mieliśmy okazję spotkać kilku miłośników ornitologii, "polujących" z obiektywami. :)

The sand spit at the mouth of the River Exe is a Nature Reserve. It is home to many rare species of plants and birds. We had the opportunity to meet several birdwatchers "hunting" with their cameras. :)


Bardzo przyjemnie wędrowało się po plaży, nawdychaliśmy się morskiego powietrza, i moglibyśmy tak iść i iść... Ale po pierwsze nie wszędzie można wchodzić, niektóre miejsca są wyłączone dla turystów (żeby nie denerwować ptaków), poza tym trzeba było zawrócić, żeby zdążyć przed przypływem. 

It was very pleasant to walk along the beach, we breathed in the sea air, and we could have kept going... But first of all, you can't go everywhere, some places are closed to tourists (so as not to disturb the birds), and we also had to turn back to make it before the tide.



Jak widać - prawie cała plaża zniknęła. Pamiętajcie o tym, jeśli będziecie się wybierać na popołudniowe lub wieczorne spacery po angielskich plażach.

As you can see - almost the entire beach has disappeared. Keep this in mind if you are going for afternoon or evening walks on English beaches.


Czekał nas jeszcze powrót do miejsca noclegu. I ostatni dzień, także pełen cudownych widoków. A o tym już niedługo, w ostatnim poście z wyjazdu do Południowej Anglii. :)

We still had to return to our overnight stay. And the last day, also full of wonderful views. More about that soon, in the last post from our trip to Southern England. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...