Wspominałam w poprzednim poście o tym, jak bardzo ucieszyła nas pogoda w ostatni weekend. Trzy dni słońca - można było naładować nieco akumulatory po długiej i szarej zimie-nie-zimie. A gdzie najlepiej? W lesie, oczywiście.
Powiem Wam, że takich leśnych, kwitnących dywanów jeszcze nie widziałam. Owszem, co roku pojawiały się spore ilości zawilców. Podrzucę Wam tu nawet link do sesji sprzed dwóch lat, gdy Margaret (Mattel, Bellatrix Lestrange) - tuż po przybyciu do Kameliowej Pracowni - jako leśna wiedźma czarowała wiosnę. Zwróćcie uwagę na datę! Zawilce kwitły dokładnie miesiąc później. W dodatku solo. Tym razem wszystko wybuchło na raz - zawilce, kaczeńce (naprawdę!), pierwiosnki, miodunki, cebulice, szczawiki, ziarnopłony, kokorycz, podbiał...
I mentioned in the previous post how happy we were with the weather last weekend. Three days of sunshine - it was possible to recharge the batteries a bit after a long and gray winter-not-winter. And where is the best place? In the forest, of course.
Let me tell you, I have never seen such flowering forest carpets before. Yes, large numbers of anemones appeared every year. I will even give you a link to a photoshoot from two years ago, when Margaret (Mattel, Bellatrix Lestrange) - just after arriving at the Kamelia's Atelier - as a forest witch, was enchanting spring. Pay attention to the date! The anemones bloomed exactly a month later. And solo too. This time everything exploded at once - anemones, marsh marigolds (really!), primroses, lungworts, squills, shamrocks, celandines, corydalis, coltsfoot...
W niedzielę wybrałyśmy się z Młodą na spacer po lesie, ale jeszcze bez lalek. Zaskoczyła nas ta feeria zieleni i kwiecia. Dzień później powtórzyłyśmy wypad, ale tym razem każda z nas miała w plecaku lalki oraz miniaturową zwierzynę. :)
Postanowiłam znów zabrać Margaret. No cóż, nic nie poradzę. To moja ulubiona lalka i po prostu idealnie pasowała mi do tego wiosennego, magicznego lasu. Zresztą sami zobaczcie... :)
On Sunday, my Daughter and I went for a walk in the forest, but without the dolls. We were surprised by this riot of greenery and flowers. A day later, we repeated the trip, but this time each of us had dolls and miniature animals in our backpacks. :)
I decided to take Margaret again. Well, I can't help it. This is my favorite doll and she simply fit perfectly into this spring, magical forest for me. Anyway, see for yourself... :)
Młoda cyknęła mi zdjęcie. ;) Tak, było tak ciepło, aż 25°C!
My Daughter took a photo of me. ;) Yes, it was as warm as 25°C (77°F)!
Natknęłyśmy się także na jedną kępę zawilców o różowych płatkach. Tutaj postanowiłam zrobić sesję z jelonkiem, którego już od dawna chciałam wykorzystać do takich właśnie zdjęć.
We also came across one clump of anemones with pink petals. Here I decided to do a photoshoot with a deer, which I had wanted to use for such photos for a long time.
Tu przykład wielokwiatowych kęp w przeróżnych kolorach.
Here is an example of multi-flowered clumps in various colors.
Moja Córa zbiera nie tylko lalki, ale także figurki koni. Jednego zabrała ze sobą. I ja cyknęłam mu zdjęcia. ;) Prezentował się niebywale wdzięcznie pośród wiosennych, leśnych kwiatów. A Was serdecznie zapraszam na nowy profil Młodej na Instagramie, @my.mini.hooves - będzie tam wrzucać zdjęcia miniaturowych kopytnych.
My Daughter collects not only dolls, but also horse figurines. She took one with her. And I took pictures of it too. ;) It looked incredibly graceful among the spring forest flowers. I cordially invite you to visit my Daughter's new profile on Instagram, @my.mini.hooves - she will post photos of miniature ungulates there.
Margaret oczywiście nie próżnowała podczas spaceru. Złoty pył z pierwiosnków na pewno się do czegoś przyda... ;)
Margaret, of course, was not idle during the walk. Gold dust from primroses will definitely be useful for something... ;)
A w tle widać jedno z leśnych jeziorek, które znikną, gdy przyjdzie lato. Teraz jednak są, a wokół nich wybuchły słoneczną żółcią kępy kaczeńców.
And in the background you can see one of the forest lakes that will disappear when summer comes. But now they are there, and around them clumps of marsh marigolds have exploded with sunny yellow.
Udało mi się podejść do brzegu i nawet nie zostałam wciągnięta w bagienko. ;) Mało tego, ani Margaret, ani jej futrzasty towarzysz nie zaliczyli błotnej kąpieli. Pełen sukces. xD
I managed to get to the shore and didn't even get dragged into the swamp. ;) What's more, neither Margaret nor her furry companion took a mud bath. A complete success. xD
Wczoraj rano zaczęło padać, obficie i nieprzerwanie. Mam nadzieję, że przejaśni się niebawem - może jutro? Bo mam ogromną nadzieję, że uda mi się wyrwać na chociaż jeszcze jeden magiczny, wiosenny spacer. :)
Pozdrawiam Was wiosennie!
Yesterday morning it started raining heavily and continuously. I hope it clears up soon - maybe tomorrow? Because I really hope that I will be able to go for at least one more magical spring walk. :)
Spring greetings to you!
Nie widziałam chyba jeszcze, żeby tak wcześnie kwitły kaczeńce. Super sesja dziewczyny, a Młoda ma dobrą rękę do fotografowania. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDokładnie, bardzo wcześnie się pokazały.
UsuńDziękuję!
Ja również nigdy nie widziałam kaczeńcy tak wcześnie. Z reguły były bliżej maja
OdpowiedzUsuńMargaret świetnie wygląda w tej scenerii ❤️
Dokładnie. Pospieszyły się w tym roku.
UsuńDziękuję!
Ależ pięknie, to pewnie zasługa Margaret i jej magii😉💓
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie... ;)
Usuń