piątek, 26 września 2025

Wieści i niespodzianka z przeszłości | News and surprise from the past

 



W drodze okazało się, że Melisandra jedzie przekazać list Ragnvaldowi. Margaret zaproponowała więc, by udała się razem z nią do Zielarni Tove. 

On the way, it turned out that Melisandra was going to deliver a letter to Ragnvald. Margaret suggested she go with her to Tove's Herbal Shop.


Gdy tylko weszły to Zielarni otoczył ich intensywny aromat ziół. Tymianku, melisy, lawendy... Zapachy były tak intensywne, że mogły przyprawić o zawrót głowy. Tove siekała drobne zielone listki. Minerva wiązała pęki różnych ziół, aby powiesić je do suszenia. Słysząc skrzypnięcie drzwi Tove odwróciła się w kierunku przybyłych.
- Margaret! - uśmiechnęła się. - Myślałam, że przyjedziesz dopiero jutro.

As soon as they entered the Herbal Shop, they were surrounded by the intense aroma of herbs. Thyme, lemon balm, lavender... The scents were so intense they could be dizzying. Tove was chopping small green leaves. Minerva was tying bunches of various herbs to hang them up to dry. Hearing the door creak, Tove turned to the new arrivals. 
- Margaret! - she smiled. - I thought you weren't arriving until tomorrow.

- Udało mi się wcześniej zebrać dzikie jabłka. Przywiozłam ci cały kosz. Całe szczęście przed Zielarnią spotkałam Svena, przydźwigał go tutaj za mnie - Margaret też się uśmiechnęła. - Mam też gotowe wyciągi, o które prosiłaś. Ach, i pyłek pszczeli. 

- I managed to pick wild apples earlier. I brought you a whole basket. Luckily, I met Sven outside the Herbal Shop, he carried it here for me - Margaret smiled back. - I also have the extracts you asked for. Oh, and the bee pollen.

- Doskonale. Przyda się na jesienne przeziębienia - Tove z zadowoleniem przeglądała skrzynkę pełną słoików. - Ja też mam dla ciebie trochę ziół. Lawenda obrodziła w tym roku niebywale.

- Excellent. It'll be useful for autumn colds - Tove said, happily browsing through a box full of jars. - I have some herbs for you too. The lavender harvest was incredible this year.


Minerva przerwała wiązanie ziół w pęczki, przyjrzała się rudowłosej kurierce.
- Margaret, a kogóż to ze sobą przyprowadziłaś? 

Minerva stopped tying the herbs into bunches and looked at the red-haired courier.
- Margaret, who have you brought with you?

- To Melisandra, królewska kurierka. Spotkałyśmy się na trakcie. Przyjechała z wiadomością dla Ragnvalda. Pomyślałam, że przyprowadzę ją do Zielarni, żeby nie musiała jeździć po całej Salvii i go szukać.
- Zgadza się. Mam wiadomość od Lady Aldary - Melisandra skłoniła się, gdy Margaret ją przedstawiła.

- This is Melisandra, the royal courier. We met on the road. She came with a message for Ragnvald. I thought I'd bring her to the Herbal Shop so she wouldn't have to travel all over Salvia looking for him.
- That's right. I have a message from Lady Aldara - Melisandra bowed as Margaret introduced her.


- Witaj Melisandro, jestem Tove. Ragnvald to mój mąż - powiedziała zielarka i nieco spochmurniała. - Wiadomość od Aldary... To nie wróży nic dobrego.
- To prawda... - Melisandra zawahała się. - Ale nie mogę nic powiedzieć. Mam przekazać list do rąk własnych maga Ragnvalda.

- Hello Melisandra, I'm Tove. Ragnvald is my husband - the herbalist said, her expression darkening slightly. - A message from Aldara... This doesn't sound well.
- It's true... - Melisandra hesitated. - But I can't say anything. I have to deliver the letter to the mage Ragnvald himself.

- Sven - Tove zwróciła się do wnuka. - Poszukaj dziadka. Powinien być w domu. Przekaż mu, że Aldara przysłała list.
- Dobrze! - chłopak wybiegł z Zielarni zanim Tove skończyła mówić.

- Sven - Tove said to her grandson. - Find your grandfather. He should be home. Tell him Aldara sent a letter.
- Good! - the boy ran out of the Herbal Shop before Tove could finish speaking.


Margaret podeszła do fotela, na którym Minerva układała powiązane w pęczki zioła. W całej Zielarni panował bałagan, wszędzie leżały rozsypane listki, gałązki i kwiaty. Faktycznie, zbiory były udane. 

Margaret approached the armchair where Minerva was arranging bundles of herbs. The entire Herbal Shop was a mess, with leaves, twigs, and flowers scattered everywhere. Indeed, the harvest had been successful.

Tove skinęła do Melisandry i rudowłosa dziewczyna podeszła bliżej.

Tove nodded to Melisandra and the red-haired girl came closer.


- Jak się miewa Aldara? Nie widziałam jej... od wieków!
- Bardzo dobrze. Jak zawsze jest pełna energii i zajmuje się tysiącem spraw na raz - Melisandra uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam, że się znacie.
- Znamy, znamy - Tove pokiwała głową i uśmiechnęła się. - Choć nasze drogi rozeszły się wiele lat temu. Aldara zawsze wolała być w centrum wydarzeń. My za to wybraliśmy spokojne miasteczko zamiast królewskiego dworu.

- How's Aldara? I haven't seen her... in ages!
- Very well. She's full of energy, as always, and busy with a thousand things at once - Melisandra smiled. - I didn't know you knew each other.
- We do, we do - Tove nodded and smiled. - Although our paths diverged many years ago. Aldara always preferred being in the very center of events. But we chose a quiet town over the royal court.


Nie minął nawet kwadrans, gdy drzwi do Zielarni znów się otworzyły. Wszedł Ragnvald, a zaraz za nim wpadł Sven.
- Witaj. Wnuk przekazał mi, że mnie szukasz - skinął do kurierki, która już sięgała do torby po zwój.

Not even fifteen minutes had passed when the door to the Herbal Shop opened again. Ragnvald entered, followed by Sven.
- Hello. My grandson told me you were looking for me - he nodded to the courier, who was already reaching into her bag for a scroll.



Ragnvald bez słowa rozwinął list. Choć ciężko było to nazwać listem. Przeczytał raz, a następnie drugi, już na głos.
- "Ragnvaldzie, musimy się spotkać. Najlepiej u Persivala, pod osłoną Zamku. Dam znać kiedy. Aldara" - gdy skończył czytać, westchnął ciężko i spojrzał na Melisandrę. - Naprawdę pogoniła cię z tym świstkiem?
- Nie tylko. Jadę do Zielonej Doliny. Salvia była po drodze. Uznała jednak, że bezpieczniej wysłać list przeze mnie.

Ragnvald wordlessly unrolled the letter. Though it was hardly a letter. He read it once, then twice, aloud.
- "Ragnvald, we must meet. Preferably at Persival's, under the protection of the Castle. I'll let you know when. Aldara" - as he finished reading he sighed heavily and looked at Melisandra. - Did she really rush you with that piece of paper?
- Not only that. I'm going to Green Valley. Salvia was on the way. But she decided it was safer to send the letter through me.



- Cała Aldara, chyba naprawdę nic się nie zmieniła - Tove stłumiła śmiech słysząc treść "listu". 

- I guess Aldara hasn't changed a bit - Tove stifled a laugh upon hearing the content of the "letter".


- To prawda, nigdy nie lubiła się rozpisywać. Liczyłem jednak, że poda więcej konkretów - Ragnvald, potarł czoło wyraźnie zawiedziony zawartością zwoju.
- Panie, mam też odebrać odpowiedź - wtrąciła Melisandra. - Pani Aldara kazała jednak ostrzec, żeby nie pisać zbyt wiele. Ja nie wracam już do Skogborgu, wiadomość zaniesie kruk.

- It's true, she never liked to write much. However, I was hoping she'd provide more specifics - Ragnvald rubbed his forehead, clearly disappointed by the scroll's contents.
- My lord, I'm also to receive a reply - Melisandra interjected. - But Lady Aldara warned not to write too much. I'm not returning to Skogborg, the raven will carry the message.


- Dobrze, moja droga. Przygotuję odpowiedź. I skoro tu jesteś, przekażę ci listy do Persivala i Elaine. Miałem jutro posłać naszego gońca, ale skoro jedziesz do Zielonej Doliny to bezpieczniej będzie powierzyć te zwoje tobie.
- Dziadku! Ja jeszcze nie skończyłem pisać listu do Mony! - wykrzyknął Sven. 
- W takim razie się pospiesz - surowo nakazał mag, który znał niechęć wnuka do nauki i pisania. - Królewska kurierka ma ważniejsze sprawy na głowie niż czekanie, aż skończysz list.
- Wyruszę dopiero jutro rano - Melisandra puściła oko do chłopaka.

- Very well, my dear. I will prepare a reply. And since you are here, I will give you the letters to Persival and Elaine. I was going to send our messenger tomorrow, but since you are going to Greenvale, it will be safer to entrust these scrolls to you.
- Grandfather! I haven't finished writing the letter to Mona yet! - Sven exclaimed.
- Then hurry up - the mage ordered sternly, knowing his grandson's reluctance to learn and write. - The royal courier has more important matters on her mind than waiting for you to finish the letter.
- I won't leave until tomorrow morning - Melisandra winked at the boy.


- Doskonale - Ragnvald skinął głową. - Zostań u nas, nie musisz jechać do gospody. 
- Dziękuję.

- Very well - Ragnvald nodded. - Stay with us, you don't have to go to the inn.
- Thank you.


W trakcie tej wymiany zdań Minerva odłożyła pęczki ziół i sznurek. Wstała i ruszyła za wychodzącymi z Zielarni zięciem, prawnukiem i kurierką. Przystanęła jeszcze przy ladzie.
- Idę przygotować kolację. Jutro skończymy z ziołami - powiedziała do Tove. - I tak już nie mam siły nic więcej dzisiaj robić.
- Dobrze matko - Tove skinęła głową. - Ja tu jeszcze posprzątam.
- Margaret - Minerva odwróciła się. - Ty też zajrzyj, zjesz coś, zanim wrócisz do domu. I dam Ci przędzę dla Hedwigi, ciągle o tym zapominam...

During this exchange, Minerva put down the herb bundles and the string. She stood up and followed her son-in-law, great-grandson, and courier as they left the Herbal Shop. She paused at the counter.
- I'm going to go prepare dinner. We'll finish with the herbs tomorrow - she said to Tove. - I don't have the energy to do anything more today anyway.
- Of course, Mother - Tove nodded. - I'll clean up here.
- Margaret - Minerva turned. - You come too, you'll eat something before you go home. And I'll give you yarn for Hedwig, I keep forgetting that...


Margaret wykorzystała zamieszanie i przyniosła w międzyczasie przesyłkę, która została na wozie. Pokazała ją Tove.
- To od Lady Aldary. Do mnie... - westchnęła. - Przecież ja jej nawet nie znam...
- A to ciekawe - Tove spojrzała zaskoczona.

Margaret took advantage of the confusion and brought in a package that had been left on the waggon. She showed it to Tove.
- It's from Lady Aldara. For me... - she sighed. - I don't even know her...
- That's interesting - Tove looked surprised.


- Nie mam pojęcia, co w niej może być, ale mam dziwne przeczucie... - ręka Margaret drżała, gdy próbowała rozsupłać węzeł. - Myślałam, że otworzę ją po powrocie do domu. Ale skoro Minerva zaprosiła mnie na kolację, muszę otworzyć teraz. Inaczej umrę z ciekawości.

- I have no idea what's in it, but I have a strange feeling... - Margaret's hand trembled a little as she tried to untie the knot. - I thought I'd open it when I got home. But since Minerva invited me to dinner, I have to open it now. Or I'll die of curiosity.


- Wcale ci się nie dziwię - Tove pokiwała głową, a widząc zdenerwowanie przyjaciółki pociągnęła ją delikatnie w stronę fotela. - Usiądź i rozpakuj.

- I don't blame you at all - Tove nodded, and seeing her friend's nervousness, she gently pulled her towards the armchair. - Sit down and unpack.



W pudełku była pięknie wykonana, zdobiona srebrem szkatułka. Margaret bez słowa otworzyła ją. W środku zamigotał naszyjnik. Najpierw jednak zielarka sięgnęła po zwój, który leżał obok klejnotu.

Inside the package was a beautifully crafted, silver-adorned box. Margaret wordlessly opened it. A necklace shimmered inside. But first, the herbalist reached for the scroll that lay next to the jewel.


Margaret przeczytała list na głos.

Droga Margaret,
Nie znasz mnie, choć byłam obecna przy narodzinach twoich i twojej siostry. Nie mogłam wziąć cię pod opiekę, przekazałam cię pod skrzydła Hedwigi. Nie wiem, kim była twoja matka. Nie zdążyłam się dowiedzieć, gdyż umarła zaraz po porodzie. Jednak zostawiła dla was dwa identyczne naszyjniki. Niedawno dowiedziałam się, że obie żyjecie. Wysyłam więc je do ciebie i Leny, twojej siostry. Wybaczcie, że dopiero teraz, nic mnie nie usprawiedliwia. 
Aldara

Margaret read the letter aloud.

Dear Margaret,
You don't know me, though I was present at your birth and that of your sister. I couldn't take you under my care, I entrusted you to Hedwig. I don't know who your mother was. I didn't have time to find out, as she died shortly after giving birth. However, she left you two identical necklaces. I recently learned that you are both alive. So I'm sending them to you and Lena, your sister. Forgive me for not getting back to you sooner, there's no excuse for me.
Aldara


Margaret wyjęła ze szkatułki naszyjnik. Wisior z kamienia księżycowego opalizował w niesamowity sposób. Margaret czuła ciepło płynące od kamienia. Z trudem oderwała od niego wzrok.
- Wiedziałaś? - zapytała przez ściśnięte gardło.
- Nie miałam pojęcia. Hedwiga nigdy nie mówiła, gdzie cię znalazła - Tove była wstrząśnięta niemal na równi z Margaret.

Margaret took the necklace out of the box. The moonstone pendant had an eerie iridescence. Margaret felt the warmth radiating from the stone. She struggled to tear her gaze away.
- You knew? - she asked through a lump in her throat.
- I had no idea. Hedwig never told me where she found you - Tove was almost as shocked as Margaret.




Margaret przycisnęła naszyjnik do piersi. 
- Tove - szepnęła. - Ja mam siostrę...

Ciąg dalszy nastąpi.

Margaret clutched the necklace to her chest.
- Tove - she whispered. - I have a sister...

To be continued.


sobota, 20 września 2025

Spotkanie na trakcie | Meeting on the trail



Melisandra kolejny dzień była na szlaku prowadzącym przez dosyć gęsty las. To nie była jeszcze Wielka Puszcza, trakt był szeroki i przejezdny nawet dla dużych i ciężkich wozów, ale nie spotykała zbyt wielu innych podróżnych. Trwały zbiory i ludzie pracowali w polu, mało kto wybierał się teraz w podróż. 

Melisandra spent another day on the trail leading through a rather dense forest. It wasn't yet the Great Forest and the road was wide and passable even for large and heavy waggons, but she didn't encounter many other travelers. Harvest was in progress, and people were working in the fields, few were planning to travel now.

Wiedziała, że do Salvii został jej co najwyżej dzień drogi, rozpoznawała okolicę. Mogła być tam nawet wczesnym popołudniem, ale oszczędzała konie. Nie spieszyło jej się aż tak, a to przecież nie był koniec jej podróży. 

Gdy wyjechała zza kolejnego zakrętu, zobaczyła przed sobą jadący niespiesznie wóz.

She knew she had at most a day's ride to Salvia, she recognized the area. She could even be there by early afternoon, but she was saving her horses. She wasn't in a real hurry, and this wasn't the end of her journey.

As she came around another bend, she saw a waggon moving slowly ahead of her.

Z daleka widziała tylko, że powozi kobieta. Miała nadzieję, że to ktoś z miejscowych, i że uda jej się dowiedzieć, gdzie ma szukać Hedwigi i Margaret. 

From a distance, she could only see that it was a woman driving. She hoped it was someone local and that she could find out where to find Hedwig and Margaret.



Popędziła lekko wierzchowca. Juczny konik, który szedł za nią, również przyspieszył kroku. Zbliżali się do pojazdu.

She urged her mount gently. The packhorse behind her also quickened its pace. They were approaching the vehicle.

- Halo! - zawołała podjeżdżając do wozu. Nie chciała przestraszyć kobiety pojawiając się znienacka tuż obok niej. Powożąca wstrzymała dużego, karego konia ciągnącego wóz. Odwróciła się do Melisandry.

- Hello! - she called as she approached the wagon. She didn't want to startle the woman by suddenly appearing right next to her. The driver reined in the large, black horse pulling the wagon. She turned to Melisandre.


Rudowłosą kurierkę zamurowało, co nie zdarzało jej się zbyt często.
"Lena?! Skąd ona się tutaj wzięła?" - pomyślała, nie odzywając się jednak. Wpatrywała się w twarz kobiety z niedowierzaniem. Szybko jednak zorientowała się, że to nie Lena, bo kobieta jej nie rozpoznała, a gdy odezwała się, jej głos brzmiał inaczej.
- Witaj. Czy mogę ci jakoś pomóc? Zgubiłaś się?

The red-haired courier was stunned, something she didn't often experience.
"Lena?! How did she get here?" she thought, but didn't say anything. She stared at the woman's face in disbelief. However, she quickly realized it wasn't Lena, because the woman didn't recognize her, and when she spoke, her voice sounded different.
- Hello. Can I help you somehow? Are you lost?



fot. My Daughter

- Witaj. Nie, nie zgubiłam się. Zmierzam do Salvii. Czy jesteś stąd? - Melisandra odzyskała szybko rezon, choć wciąż nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo nieznajoma przypomina zielarkę z Zielonej Doliny. To nie było tylko podobieństwo... One były niemal identyczne! Jak to możliwe? 
- Tak, mieszkam tu niedaleko. I też zmierzam do miasteczka.
- To świetnie. Szukam kogoś, może podpowiesz mi, gdzie mam się udać.
- Kogo?

- Hello. No, I'm not lost. I'm heading to Salvia. Are you from around here? - Melisandra quickly regained her composure, though she still couldn't believe how much the stranger resembled the herbalist from Greenvale. It wasn't just a resemblance... They were almost identical! How is that possible?
- Yes, I live nearby. And I'm also heading to town.
- That's great. I'm looking for someone, maybe you can tell me where to go.
- Who?




- Mam przesyłkę dla zielarki Margaret. Mieszka gdzieś w Salvii. Albo może wiesz, gdzie znajdę Hedwigę? One chyba mieszkają razem.
Kobieta siedząca na wozie przyjrzała się uważnie kurierce. Przez chwilę milczała, po czym skinęła głową, jakby sama do siebie.
- To ciekawe, jak się układają losy... - mruknęła pod nosem, a głośniej dodała. - Jeśli szukasz Hedwigi, musisz zawrócić. Mieszka pół godziny drogi stąd, w domku  w lesie. Na najbliższym skrzyżowaniu nie jedź głównym traktem, skręć w lewo. Właśnie stamtąd jadę i tak, mieszkamy razem. Jestem Margaret.

- I have a package for the herbalist Margaret. She lives somewhere in Salvia. Or perhaps you know where I can find Hedwig? I think they live together.
The woman sitting in the waggon looked at the courier carefully. She was silent for a moment, then nodded, as if to herself.
- It's interesting how fate works out... - she muttered under her breath, then added louder. - If you're looking for Hedwig, you'll have to turn back. She lives half an hour from here, in a cottage in the woods. At the next intersection, stay off the main road and turn left. That's where I'm coming from, and yes, we live together. I'm Margaret.



Melisandrę zatkało po raz drugi tego dnia. 
- Ty jesteś Margaret? - wyksztusiła.
- We własnej osobie - odpowiedziała Zielarka spokojnie. Zauważyła wzburzenie dziewczyny i zaczęła się zastanawiać, o co właściwie chodzi. Może nie powinna była przedstawiać się uzbrojonej kurierce, która nie bała się samotnie podróżować traktem? W końcu nie miała pojęcia, kim jest ta dziewczyna. Chyba należało to wyjaśnić. - A ty? Kim jesteś i dlaczego mnie szukasz?

- Mam na imię Melisandra, jestem kurierką w służbie jej królewskiej mości, królowej Ellinor - przedstawiła się rudowłosa. - Jadę ze Skogborgu. Pani Aldara poleciła mi odnaleźć ciebie, pani i przekazać przesyłkę.

Melisandra was speechless for the second time that day.
- You're Margaret? - she choked out.
- In person - the herbalist replied calmly. She noticed the girl's agitation and began to wonder what the matter was. Perhaps she shouldn't have introduced herself to the armed courier, who wasn't afraid to travel the road alone? After all, she had no idea who the girl was. Perhaps it was time to explain. - And you? Who are you and why are you looking for me?
- My name is Melisandra, a courier in the service of Her Majesty, Queen Ellinor - the redhead introduced herself. - I travel from Skogborg. Lady Aldara has instructed me to find you, my lady, and deliver a package.

Znów zapadła cisza. Margaret zastanawiała się, jakim cudem lady Aldara, prawa ręka królowej, wie o jej istnieniu i w dodatku przekazuje dla niej cokolwiek. I to wysyłając królewską kurierkę! Z kolei Melisandra doszło do wniosku, że to nie może być przypadek. Dostała dwie identyczne paczki dla dwóch zielarek, które w dodatku wyglądają jak dwie krople wody. Czyżby to były siostry? Szybko jednak uznała, że to nie jej sprawa i musi tylko wykonać powierzone jej zadanie. Choć nie wiedziała, co zrobi, gdy wróci do Zielonej Doliny. Przed Leną nie uda jej się ukryć niczego. Będzie musiała jej powiedzieć...
Zeskoczyła z siodła i podeszła do drugiego konia.

Silence fell again. Margaret wondered how Lady Aldara, the queen's right-hand woman, knew of her existence and even delivered anything to her. And by sending a royal courier! Melisandra, on the other hand, concluded that this couldn't be a coincidence. She had received two identical packages for two herbalists, who, to make matters even more intriguing, looked like two peas in a pod. Could they be sisters? But she quickly decided it was none of her business and that she simply had to complete the task assigned to her. Though she didn't know what she'd do when she returned to Green Valley. She wouldn't be able to hide anything from Lena. She'd have to tell her... 
She dismounted and approached the other horse.

- Skoro trafiłam na ciebie, pani Margaret, mogę od razu przekazać ci przesyłkę - powiedziała, żeby przerwać krępującą ciszę. Sięgnęła do juk i wyciągnęła jedno z pudełek, które dostała w zamku.

- Since I've found you, lady Margaret, I can give you the package right away - she said, breaking the awkward silence. She reached into her saddlebags and pulled out one of the boxes she'd received at the castle.



Energicznym krokiem podeszła do wozu i wręczyła zielarce paczkę.
- Dziękuję - Margaret odebrała pudełko. - I proszę, mów mi Margaret. Nie jestem żadną panią. 
Kurierka skinęła głową. Miała tylko nadzieję, że nie nazwie ją przez przypadek Leną...

She briskly walked over to the cart and handed the herbalist the package.
- Thank you - Margaret accepted the box. - And please, call me Margaret. I'm no lady.
The courier nodded. She only hoped she wouldn't accidentally call her Lena...



Margaret odłożyła pudełko na tył wozu, choć ciekawość niemal zżerała ją od środka. Co mogło w nim być? Westchnęła cicho i zwróciła się do stojącej obok wozu dziewczyny.
- Melisandro, możemy jechać razem, jeśli się nie spieszysz. O ile nadal zmierzasz do Salvii.
- Tak. Muszę odwiedzić jeszcze kogoś. I nie, nie spieszy mi się.

Margaret placed the box in the back of the wagon, though curiosity was practically eating her up inside. What could it possibly contain? She sighed softly and turned to the girl standing beside the waggon.
- Melisandra, we can go together if you're not in a hurry. As long as you're still headed to Salvia.
- Yes. I have someone else to visit. And no, I'm in no hurry.



Melisandra odwiązała jucznego konia od swojego wierzchowca i przywiązała na tyle wozu. Sama wskoczyła lekko na siodło i objechała wóz dookoła.
Margaret poczekała, aż dziewczyna będzie gotowa i cmoknęła na czarnego jak smoła konia.
- Dalej Mrok, ruszamy!

Melisandra untied the pack horse from her mount and tied it to the back of the waggon. She herself swung lightly into the saddle and rode around the waggon.
Margaret waited until the girl was ready and clucked at the pitch-black horse.
- Come on, Darkness, let's go!


- Mrok? - Melisandra uśmiechnęła się. - Moja ma na imię Jesień. A siwek z tyłu to Groszek. Jak ma na imię psisko?
- Zjawa - uśmiechnęła się krzywo Margaret. 
Melisandra znów patrzyła z niedowierzaniem. Lena robiła dokładnie taki sam grymas...
- O co chodzi? - zapytała zielarka.
- Nic... Po prostu... Przypominasz mi kogoś.
- Mhm - Margaret obserwowała dziewczynę i była pewna, że nic więcej z niej nie wyciągnie, odpuściła więc temat. Zagaiła więc o czym innym. - Jedziesz ze Skogborgu. Nigdy nie byłam w stolicy. Jak tam jest?
- Tłoczno. Gwarno. Ale ciekawie. Zawsze coś się dzieje. Miasto jest piękne i zadbane. Na ulicach stoi pełno kramów, w sklepach i warsztatach można znaleźć naprawdę wszystko, o czym tylko dusza zamarzy. 

- Darkness? - Melisandra smiled. - Mine's name is Autumn. And the gray one in the back is Bean. What's the dog's name?
- Spook - Margaret smiled wryly.
Melisandra stared again in disbelief. Lena was making the exact same grimace...
- What's the matter? - the herbalist asked.
- Nothing... It's just... You remind me of someone.
- Mhm - Margaret watched the girl and was sure she wouldn't get anything more out of her, so she dropped the subject. And she started talking about something else. - You're coming from Skogborg. I've never been to the capital. What's it like there?
- Crowded. Noisy. But interesting. There's always something going on. The city is beautiful and well-maintained. The streets are full of stalls, and in the shops and workshops you can find everything you could possibly want.




Jechały rozmawiając o różnych niezobowiązujących tematach, a droga do Salvii mijała im o wiele szybciej, niż w samotnej podróży. Myśli Margaret wciąż uciekały jednak do starannie zapakowanej przesyłki, która leżała za nią na wozie...

Ciąg dalszy nastąpi.

They rode, chatting about various casual topics, and the journey to Salvia passed much more quickly than if they had traveled alone. Margaret's thoughts, however, kept drifting to the carefully wrapped package lying behind her in the wagon...

To be continued.



Na koniec jeszcze zdjęcie zza kulis, zrobione przez moją Córę. ;)
Pozdrawiam Was gorąco!

Finally, a behind-the-scenes photo taken by my Daughter. ;)
Warmest regards!

fot. My Daughter

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...